Rozżalenia brakiem porozumienia nie krył minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller, który przewodniczył obradom w związku z polską prezydencją. Szef MSWiA mówił o braku zaufania wśród państw członkowskich i przypomniał, że Bułgarii i Rumunii obiecano w traktatach akcesyjnych, że wejdą do strefy Schengen, jeśli spełnią wszystkie warunki techniczne, oraz zagwarantują należytą ochronę granic. Niedawny raport unijnych ekspertów potwierdził, że oba kraje są do tego przygotowane. "Moim zdaniem zaufanie opiera się na dotrzymywaniu obietnic, dzisiejszy dzień był złamaniem obietnicy z traktatu akcesyjnego Bułgarii i Rumunii. Żyjemy w czasach, które są czasami trudnymi również w Unii Europejskiej, taki czas wymaga wzajemnego wspierania się. Dzisiaj zabrakło trochę odwagi, żeby powiedzieć, że chcemy razem, a nie osobno" - mówił polski minister spraw wewnętrznych.
Jerzy Miller podkreślił, że Bułgaria i Rumunia już od kilku miesięcy skutecznie strzegą zewnętrznych granic Unii Europejskiej i kilka tysięcy osób nie zostało wpuszczonych na teren Wspólnoty. "Chętnie korzystamy z pomocy czyjeś pracy, ale niechętnie chcemy go przyjąć do naszej rodziny. Nie wydaje mi się, że na tym polega idea solidarności" - kontynuował Jerzy Miller.
Holenderski minister spraw wewnętrznych Gerd Leers mówił jednak stanowczo, że spełnienie warunków technicznych nie wystarczy i wytykał Rumunii i Bułgarii korupcję oraz brak dostatecznej walki z przestępczością zorganizowaną. "Nasze stanowisko jest jasne. Nie możemy się teraz zgodzić na rozszerzenie strefy Schengen o Rumunię i Bułgarię, bo uważamy że w obu krajach są poważne miedociągnięcia i trzeba najpierw je naprawić. Powiem tak - chcemy uniknąć sytuacji, w której teraz podejmiemy decyzję, a później będziemy jej żałować. Zgoda już teraz byłaby szkodliwa. Musimy mieć 100-procentową pewność, że wszystko jest w porządku" - powiedział po spotkaniu szef holenderskiego MSW. Unia Europejska powróci do dyskusji na ten temat za miesiąc, kiedy do Brukseli na szczyt przyjadą przywódcy 27 krajów.