Dzisiejszy mecz z Realem jest dla mistrza Włoch - Juventusu Turyn - okazją do rehabilitacji za niedzielną sromotną porażkę w ekstraklasie z Fiorentiną 2:4. Wystarczył kwadrans i Juventus, który prowadził do przerwy 2:0, zainkasował cztery bramki. Nikt nie wiem, jak to było możliwe. Nawet trener Realu Carlo Ancelotti mówi, że dla niego liczyło się w tamtym
spotkaniu 75 minut doskonałej gry Starej Damy, a nie piętnaście minut, w czasie których wyparowała ona z boiska.
Trener Juve - Antonio Conte spodziewa się, że jego drużyna będzie miała dodatkowy bodziec do walki z Realem. Powinien się on okazać dla turyńskiego klubu tym, czym były kiedyś sole trzeźwiące, niezawodne po każdym omdleniu. Mamy respekt dla Realu, powiedział Conte, ale się go nie boimy.
Priorytetem jest nie dać sobie strzelić gola i trochę choć zaszkodzić gospodarzom.
Nadzieją trenera są Andrea Pirlo - reżyser gry i Arturo Vidal - napastnik. Zaufaniem jego cieszy się również bramkarz Gigi Buffon, powszechnie uważany za głównego winowajcę niedzielnej klęski. Kibice marzą, by wszystkim piłkarzom w biało-czarnych koszulkach wyrosły w Madrycie skrzydła.
Naczelna Redakcja Sportowa PR / M.Lehnert / dm
