Chodzi o sprawę z 2007 roku, kiedy Komisja Europejska zmniejszyła Polsce limit darmowych pozwoleń na emisję CO2 o jedną trzecią. Warszawa zaskarżyła tę decyzję do unijnego sądu i we wrześniu 2009 roku wygrała, bo sędziowie uznali, że Komisja Europejska przekroczyła swoje kompetencje, nie miała bowiem prawa wykorzystywać własnych danych, odrzucając te polskie, i zmniejszać limitów. Bruksela odwołała się od tej decyzji, równolegle ponownie odrzucając polski plan darmowych uprawnień do emisji CO2 i prosząc Warszawę o nowy program. I wtedy okazało się, że Polska nie potrzebuje wyższych limitów, bo z powodu kryzysu spadło zużycie energii, gospodarka wyhamowała, a to jest brane pod uwagę przy ustalaniu darmowych uprawnień do emisji dwutlenku węglu. Plan, który Polska wysłała do Komisji w kwietniu ubiegłego roku, zawierał więc niemal te same limity, które w 2007 roku przyznała Komisja Europejska. A zatem nawet jeśli Trybunał podzieli opinię rzecznik generalnej, że Polska miała rację wytykając Brukseli przekroczenie
kompetencji, to i tak będzie to tylko symboliczne zwycięstwo Polski. Orzeczenie będzie jednak ważne dla Czech, Węgier, Litwy i Rumunii, które w ślad za Polską zaskarżyły decyzję Komisji. Bruksela wstrzymała się z wszelkimi decyzjami w oczekiwaniu na ostateczne rozstrzygnięcie Trybunału.
IAR