Na ten problem zwróciła uwagę posłanka PO Ewa Wolak, która powołuje się na badania Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Wynika z nich, że około 40 procent uczniów dźwiga za ciężkie tornistry, czasem ważące nawet 10 kilogramów. Prowadzi to do trwałych wad postawy u dzieci.
Wiceminister edukacji Krzysztof Stanowski przyznał, że problem jest aktualny od lat, ale sytuacja ma się teraz zmienić, bo od 1 września obowiązuje nowe rozporządzenie. Szkoły będą miały obowiązek umożliwienia dzieciom z 1 klas podstawówki i gimnazjum pozostawienia książek w klasach. Te zmiany będą systematycznie wprowadzane także dla wyższych klas.
Według posłanki niezależnej Bożeny Kotkowskiej rozporządzenie pozostanie martwe z powodu braku pieniędzy. Jak dodaje posłanka, dzieci w pierwszych klasach uczą się z podręczników czytać, dlatego muszą zabierać je do domu. Rozwiązaniem byłby drugi komplet książek w szkole, ale na to resortu oświaty nie stać.
Zdaniem posłanki należy ustawowo ograniczyć liczbę programów nauczania i podręczników do jednego przedmiotu, ponieważ słabe wyniki egzaminów gimnazjalnych dowiodły, że obfitość oferty wydawniczej nie przekłada się na jakość edukacji. Dzieci coraz gorzej czytają - podkreśliła posłanka.
Zdaniem Bożeny Kotkowskiej na reformie edukacji korzystają głównie wydawnictwa, a tracą dzieci i rodzice. Jak dodaje posłanka, ciężar reform spychany jest na rodziców, którzy płacą za coraz to nowe rozwiązania z własnej kieszeni.
Posłanka Kotkowska poinformowała, że w porozumieniu ze związkami nauczycielskimi zamierza zaskarżyć do Trybunału Konstytucyjnego nową ustawę o systemie oświaty, która wprowadziła obowiązek szkolny sześciolatków. Zdaniem posłanki ustawa dyskryminuje dzieci jeśli chodzi o dostęp do edukacji, ponieważ w przedszkolach dzieci nie będą mogły uczyć się czytać ani pisać z powodu braku podręczników i programów.