Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

"Prof. Kołakowski wzniósł się na najwyższy szczebel klasy światowej"

0
Podziel się:

Profesor Leszek Kołakowski był jednym z niewielu, jeśli nie jedynym, polskim humanistą, który nie tylko się wzniósł na najwyższy szczebel klasy światowej, ale również i był postrzegany jako taki przez innych, za granicą, w najlepszych centrach duchowych. Podkreśla to w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową rektor Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu, profesor Krzysztof Michalski.        

Profesor Michalski zwraca uwagę na znaczenie profesora Leszka Kołakowskiego dla polskiej kultury i wrażliwości duchowej: "Był tym Polakiem, który na najlepszych uniwersytetach na świecie i w najlepszych wydawnictwach - przy większej lub mniejszej dyskusji na jego temat - był i jest obecny nadal w zachodniej dyskusji na temat podstawowych problemów. Powiedziałbym: jego wkład do polskiej zdolności rozumienia innych: do rozumienia osiągnięć myśli europejskiej teraz i kiedyś, do rozumienia tradycji europejskiej i jednocześnie tego, co się dzieje w tej dyskusji duchowej gdzie indziej, jest jedyny w swoim rodzaju i trudny do przecenienia" - mówi profesor Michalski.

Zwraca jednocześnie uwagę, że profesor Kołakowski był przez cały czas zakorzeniny zarówno w tym, co dzieje się w Polsce jak i w myśli świętego Augustyna, Pascala, Spinozy czy nawet mistyków i myślicieli religijnych w Holandii w drugiej połowie XVII wieku. "Zakorzeniony z jednej strony w doświadczeniach, z drugiej - jego otwarcie na świat sprawiło, że jako jeden z nielicznych potrafił otworzyć polską duchową wrażliwość, żeby mogła sobie przyswoić coś z zewnątrz" - podkreśla profesor Michalski. Jak zauważa, polską wrażliwość charakteryzuje łatwość do zamykania się "w cieple swojej własnej niemocy i jeśli jest zamknięta - to i głupoty". "I to jest właśnie pewne niebezpieczeństwo" - mówi rektor wiedeńskiego instytutu dodając, że jako Polacy mamy do tego skłonność, że "zaczniemy "latać" koło pamięci po nim z kadzidłem tak, że po pewnym czasie już nie będzie wiadomo, dlaczego go kochamy: tylko dlatego, że jest wieszczem i "świętym?"

Profesor Michalski zauważa jednocześnie, że podobny los spotkał Karola Wojtyłę czy Józefa Tischnera: "nagle "zaczadzeni" stają się tylko obiektami kultu, które kochamy nie wiadomo za co. I także nie wiadomo, czym się różnią od innych, którzy wprawdzie przyzwoici, ale głupi, albo z ogromnymi zasługami, ale niestety - z niezrozumieniem innych" - mówi Krzysztof Michalski.

Rektor Instytutu Nauk o Człowieku w Wiedniu wspomina, że poznał Leszka Kołakowskiego jako student filozofii: "Już wtedy chodził o lasce mimo, że nie miał jeszcze 40 lat i - jak podkreśla - potem już był zarówno dla niego, jak i dla ogromnej ilości innych, punktem intelektualnego odniesienia. "Wprawdzie nie zgadzałem się z jego poglądami filozoficznymi, wtedy bardziej gwałtownie niż później, ale niemniej jednak to on stanowił "oś", zarówno w życiu Wydziału Filozofii, jak i w tym polskim - wprawdzie ubogim, ale dopiero później okazało się, że dużo bardziej bogatym, niż teraz - życiu umysłowyym. I to właśnie ta funkcja "osi" była szalenie istotna" - dodaje profesor Michalski.

Podkreśla także, że profesor Leszek Kołakowski był człowiekim szalenie łagodnym i tolerancyjnym: "Co było oczywiście pewną słabością w przypadku profesora, który chciałby wszystkim stawiać piątki i w większości stawiał najlepsze stopnie: "Stąd taka ogromna liczba ludzi przyznaje się do przyjaźni z nim, co jest z jednej strony budujące" - mówi profesor Michalski zauważając, że z drugiej strony jest jednak słabością, bo profesor Kołakowski "potrafił znaleźć coś dobrego w "każdym idiocie".

Zdaniem Michalskiego, pod tym względem profesor Kołakowski był podobny do księdza profesora Tischnera. "Przez sam fakt przykładu, który dawał. Nie tyle tego, co mówił do innych, ponieważ akceptował ich jakimi są, ale przez to, co robił sam: ostrość spojrzenia, jasność języka i to zarówno wtedy, kiedy pisał o "Etyce bez kodeksu" czy tezach "O beznadziejności i nadziei", a więc o rzeczach bliskich doświadczeniu etycznemu jednostki czy doświadczeniu moralnemu całego społeczeństwa. Zarówno wtedy, jak i wtedy, kiedy pisał historię filozofii pozytywistycznej czy o horrorze, którym przepaja nas od tysiącleci metafizyka czyli trudne, skomplikowane teksty z jednej strony, a z drugiej strony - jasne, szybko prowadzące do serca.

"I w jednym i w drugim był wzorem i dzięki temu organizował się wokół niego polski krajobraz duchowy i w jakimś sensie "podnosił" nas wszystkich wyżej: siedzieliśmy prościej i mam nadzieję, że będziemy tak dalej robili, jakkolwiek już bez niego i tylko z jego tekstami" - dodaje profesor Michalski.

wiadomości
IAR
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)