Kilka tygodni temu Braun na antenie radia powiedział, że profesor Miodek był informatorem policji politycznej PRL. Nie ujawnił jednak żadnych dowodów, a znany językoznawca powiedział wtedy, że zaczęło się jego piekło.
W wydanym oświadczeniu Jan Miodek przyznał, że Służba Bezpieczeństwa kilkakrotnie kontaktowała się z nim i po jednym z zagranicznych wyjazdów złożył sprawozdanie. Teraz profesor domaga się przed sądem przeprosin.
Na początku tygodnia komisja historyczna Uniwersytetu Wrocławskiego ujawniła, że w archiwach IPN odnaleziono szczątkowe materiały dotyczące Jana Miodka. Językoznawca występuje w nich jako tajny współpracownik o kryptonimie "Jam". Jednak według przewodniczącego komisji, na podstawie tych dokumentów niczego nie można jednoznacznie stwierdzić.