Jest to dalszy ciąg sprawy, którą opisuje "Puls Biznesu". Gazeta ujawniła, że amerykański GTech za zdobyty w 2001 roku kontrakt z Totalizatorem Sportowym, wart 250-300 milionów dolarów, zapłacił tajemniczemu konsultantowi aż 20 milionów dolarów. I że śledczy z Teksasu badają, na co poszły pieniądze. Czeka ich trudne zadanie, bo - jak przyznają władze GTechu - nie ma żadnej dokumentacji potwierdzającej pracę wykonaną przez konsultanta.
Jak pisze "Puls Biznesu", zeznając przed urzędnikami Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego stanu Teksas, Józef Blass przyznał, że kontrakt z GTechem otrzymał ze względu na przyjaźń z Wiktorem Markowiczem. Właściwie nie kontrakt, lecz kontrakty, bo Blassa z GTechem łączyły aż cztery umowy.
Jeszcze ciekawsze są zeznania Blassa, który nie pracował, ani według stawek godzinowych ani na zasadzie prowizji od przychodów czy zysków. Stwierdził on, że nigdy osobiście nie angażował się w działalność konsultacyjną w Polsce, a ostatnio był w naszym kraju tylko raz, i to z innego powodu. Kluczowe dla wyników śledztwa może okazać się dotarcie do dwóch kolejnych osób, które Blass zatrudnił, jak powiedział, do â?ľmonitorowania polskiego rządu". Przy czym, co zastanawiające, nie pozwolił im na używanie swojego nazwiska w połączeniu z ich obowiązkami.
Więcej na ten temat - w "Pulsie Biznesu".
iar/PulsBiznesu/dj