Opozycjonista zdążył zatelefonować do kolegi z rosyjskiej partii "Słuszna sprawa", Leonida Gozmana i kontakt z nim się urwał. "On sam do mnie zadzwonił i powiedział, że zatrzymała go straż graniczna, nie podając powodów" - twierdzi Gozman.
Według jego słów, telefon Lebiedźki milczy. Zatrzymanie opozycjonisty może mieć związek z tym, że nie ma on paszportu. Dokument znajduje się w depozycie białoruskiego KGB od czasu, gdy Anatolij Lebiedźka zasiadał na ławie oskarżonych jako współorganizator masowych zamieszek po ubiegłorocznych wyborach prezydenckich na Białorusi.
Informacyjna Agencja Radiowa