Dzisiejsza Komsomolska Prawda donosi o istnieniu rzekomej tajnej instrukcji dotyczącej lotów samolotów rządowych w Polsce. Gazeta twierdzi, że Tu-154M, który rozbił się w Smoleńsku - nie mógł odejść na lotnisko zapasowe bez zgody "głównego pasażera". Dziennik sugeruje, że polscy eksperci dysponują większą liczbą danych niż strona rosyjska. Dane te mają świadczyć o aktywnym udziale prezydenta Lecha Kaczyńskiego w podejmowaniu decyzji o lądowaniu.
Komsomolska Prawa twierdzi, że o istnieniu tajnej instrukcji dowiedziała się od polskiego dziennikarza. Ten miał ujawnić że na krótko przed katastrofą w 36 Specjalnym Pułku Lotnictwa Transportowego pojawiła się tajna instrukcja, zgodnie z którą załoga rezygnowała z próby posadzenia maszyny i odchodziła na zapasowe lotnisko tylko w porozumieniu i za zgodą "głównego pasażera". Przyjęcie takiego dokumentu miała zainicjować kancelaria prezydenta po tym jak w 2008 roku piloci odmówili lądowania w Tbilisi, podczas wojny gruzińsko - rosyjskiej.
Komsomolska Prawda dziwi się, że Międzypaństwowy Komitet Lotniczy w swoim raporcie ograniczył się do ostrożnych i niejednoznacznych sformułowań na temat presji wywieranej przez "głównego pasażera" na załogę. Dziennik dodaje, że strona polska nie przekazała rosyjskim ekspertom MAK informacji o treści rozmów przeprowadzanych przez zmarłego prezydenta z pokładu samolotu oraz treści sms-ów wysyłanych przez pasażerów. -"Tam mogą być dowody na sterowanie samolotem przez prezydenta" - konkluduje gazeta.
