Wiceminister spraw zagranicznych Grigorij Karasin powiedział, że po informacjach otrzymanych z Gruzji ministerstwo obrony dodatkowo sprawdziło sytuację. Okazało się, że "żadnego ognia z terytorium Osetii Południowej nie prowadzono".Anonimowy oficer z ministerstwa obrony zapewnił, że "rosyjscy wojskowi, znajdujący się na terytorium bazy w Osetii Południowej oraz na posterunkach w tej republice, nie otwierali żadnego ognia, a tym bardziej w kierunku terytorium Gruzji".
Agencja prasowa "Interfax" cytuje anonimowe źródło w rosyjskich strukturach siłowych które uważa, że "strona gruzińska niezbyt udanie przygotowała się do prowokacji". "Już można przyzwyczaić się do źle przemyślanych prowokacji ze strony oficjalnego Tbilisi, chociaż z czasem mogą oni tam przygotować coś nowego" - dodał funkcjonariusz rosyjskich służb specjalnych.