"Rzeczpospolita" dodaje, że jest to pośrednio efekt nowelizacji prawa wodnego, które weszło w życie w styczniu. Wprowadziło on między innymi rozróżnienie kąpielisk i miejsc do kąpieli, a wraz z nim różne reguły między innymi zgłaszania do ewidencji czy nadzoru sanitarno-epidemiologicznego.
Teraz to radni gmin uchwalają datę początku i końca sezonu dla kąpieliska, w różnym czasie prowadzone są więc badania sanitarno-epidemiologiczne (sezon w Rogowie zaczął się np. 15 czerwca, w Kołobrzegu 24, a w Świnoujściu ruszy 1 lipca). Nowe przepisy mówią, że badania wód w kąpielisku mają być wykonane "przed sezonem". Tam gdzie się jeszcze sezon formalnie nie zaczął, trwają badania albo już się skończyły, tyle że jeszcze nie opublikowano ich wyników.
W ogóle zaś nie można znaleźć informacji o jakości wody w tak zwanych miejscach do kąpieli - czytamy w "Rzeczpospolitej". Potencjalny turysta nie wie zatem zawczasu, czego się spodziewać nawet w takich znanych kurortach jak Krynica Morska, Jastarnia, Darłowo czy Jarosławiec. A spośród niemal stu miejsc nad Bałtykiem, które w ub. roku działały jako równoprawne kąpieliska, ponad 30 w ogóle nie wystąpiło z wnioskiem o taki status.
"Rzeczpospolita" wyjaśnia, że formalnie jakość wód w kąpieliskach ma być lepsza niż w miejscach do kąpieli. W pierwszych wodę trzeba badać cztery razy w sezonie, w drugich raz - przed jego otwarciem.
Informacyjna Agencja Radiowa (IAR)/"Rzeczpospolita"/kry/dj