Z ustaleń "Rzeczpospolitej" wynika, że wśród polityków krążyły jeszcze dwie notatki - jedna o karetkach na sygnale, które miały transportować rannych pasażerów samolotu, a druga - o możliwości uzyskania od Amerykanów materiałów, między innymi zdjęć satelitarnych znad lotniska Siewiernyj, które mogłyby pomóc w wyjaśnieniu okoliczności katastrofy. Nie wiadomo, czy te notatki również mogły zostać sfałszowane, ale ich wygląd jest podobny do pierwszej fałszywki. Kontrowersje budzą też zeznania funkcjonariusza BOR, kierowcy ambasadora RP w Moskwie, który został przesłuchany dopiero pół roku po tragedii. Opowiedział między innymi, że nie mógł dodzwonić się w chwili tragedii do swoich kolegów z BOR, przebywających w Katyniu. W końcu dodzwonił się do swojej żony i poprosił ją o przekazanie kolegom informacji, by udali się na lotnisko. "Potem okazało się , że wszystkie nasze połączenia z tego czasu, z tego miejsca zniknęły z telefonów, zostały wymazane. Nie wiem, dlaczego ani przez kogo." - zeznał.
Więcej o sprawie w dzisiejszej "Rzeczpospolitej".
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/Rz/łp/ab