Dwaj uczestnicy akcji ratowania liberatora, który rozbił się na Gibraltarze w lipcu 1943 roku to 90-letni obecnie Kennerh Brooks i Sidney Knowles. Pierwszy służył w jednostce ratowniczej, która znalazła się na miejscu wypadku sześć minut po katastrofie, drugi był płetwonurkiem, który wchodził do wraku. Do tej pory o ich istnieniu w Polsce nikt nie wiedział.
"Rzeczpospolita" dodaje, że obu weteranów wytropił badacz katastrofy Mieczysław Jan Różycki z Krakowa. Jego zdaniem relacje Brooksa i Konwlesa mogą mieć kolosalne znaczenie w wyjaśnieniu katastrofy gibraltarskiej. Każdy szczegół zapamiętany przez świadków może być na wagę złota. Są oni w stanie opowiedzieć, jak wyglądał samolot po katastrofie, gdzie dokładnie spadł, w jakim stanie były ciała.
O sprawie wie już Instytut Pamięci Narodowej, który prowadzi śledztwo dotyczące katastrofy liberatora. na razie IPN-owi nie udało się jednak przesłuchać nowych świadków. "Rzeczpospolita" przywołuje opinię znanego historyka z Londynu Jana Ciechanowskiego. Według niego odnalezienie obu marynarzy to "absolutna rewelacja".
Katastrofa gibraltarska to jedna z największych zagadek historii Polski. Według części historyków była wypadkiem lotniczym, według innych aktem sabotażu.
Więcej w "Rzeczpospolitej"
Informacyjna Agencja Radiowa/IAR/"Rzeczpospolita"/kl/kry