Bankowcy są mniej skuteczni od windykatorów w odzyskiwaniu pieniędzy, co tylko zachęca ich do pozbywania się zalegających pożyczek. Firmy tego typu nie kojarzą się już z osiłkami, którzy groźbami próbują wymusić spłatę. Zaczynają od wysyłania listów. Jeśli pieniądze nie wpłyną na konto, dzwonią albo przychodzą do domu dłużnika i próbują negocjować. Tym, którzy mają problemy ze spłatą, proponują rozłożenie długu na raty, umorzenie odsetek, a czasami nawet części zadłużenia. Jeśli wartość niespłaconego kresytu jest wysoka, a dłużnik niespodziewanie nie ma żadnego majątku, do gry może się właczyć firma detektywisytyczna, która sprawdza czy faktycznie tak jest.
"Rzeczpospolita" podaje, że w tym roku firmy windykacyjne wyślą jeszcze więcej listów, bo banki szykują do sprzedaży kolejne ogromne pakiety pożyczek.
"Rzeczpospolita"/ arturu/jędras