Na początku maja rząd ogłosił, że archeolodzy pojadą na miejsce wypadku, by dokonać dodatkowych badań. Chodzi przede wszystkim o przeszukanie warstw pod powierzchnią ziemi, gdzie mogą znajdować się szczątki samolotu oraz rzeczy osobiste ofiar.
Do tej pory nie doszło jednak do takiego wyjazdu. Organizację wyprawy archeologów od MSZ przejęła prokuratura. Szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski tłumaczy, że powodem zamieszania jest fakt, że na miejscu wypadku zespół archeologów nie będzie mógł działać samodzielnie. "Kwestią jest nadanie archeologom statusu. Będą oni ekspertami prokuratury. Przybliżamy się do tego, żeby polscy archeolodzy mogli tam być" - powiedział dziennikarzom Sikorski.
Dodatkowych oględzin miejsca katastrofy ma dokonać 21 polskich specjalistów. To archeolodzy i geofizycy z Polskiej Akademii Nauk, Uniwersytetów Wrocławskiego, Stefana Wyszyńskiego w Warszawie i Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. W grupie specjalistów mają też znaleźć się geofizycy z Krakowa i Skawiny.