Student z jednego z sudańskich uniwersyteów zmarł po tym, jak został pobity przez siły bezpieczeństwa. To pierwsza śmiertelna ofiara starć w Sudanie. Zamieszki przetaczają się przede wszystkim przez uniwersytety. Protestujący domagają się ustąpienia prezydenta Omara Baszira, ale zdaniem ekspertów, zajścia nie mają wiele wspólnego z ostatnimi wydarzeniami w Tunezji czy Egipcie.
Mohammed Abdulrahman studiował na uniwersytecie w Omdurman. To właśnie ta uczelnia stała się w niedzielny wieczór świadkiem gwatłownych starć młodych ludzi z policją. Student zmarł w szpitalu na skutek obrażeń. Aktywiści z grupy "Młodzież chce zmiany" na portalu Facebook napisali o nim, że stał się męczennikiem.
Organizowane przez studentów protesty mają zmusić do odejścia prezydenta kraju Omara Baszira. Specjaliści twierdzą jednak, że zbieżność czasowa z przewrotem w Tunezji i wydarzeniami w Egipcie jest przypadkowa. Powodem zamieszek w Sudanie jest niezadowolenie mieszkańców północy kraju z ostatniego referendum na południu kraju. "Wszystko wskazuje na to, że dojdzie do odłączenia Sudanu Południowego od Sudanu, czyli do stworzenia nowego państwa. Ta sytuacja powoduje niepokój w Sudanie" - wyjaśnia Beata Wojna z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Złość mieszkańców północnego Sudanu ma też źródła ekonomiczne. Po odłączeniu południa muzułmańska północ straci około 70 procent dotychczasowych zasobów ropy naftowej, a kraj może ogarnąć jeszcze większy niż obecnie kryzys ekonomiczny.
