Jordania na poziomie werbalnym zgodziła się wprawdzie udzielić gościny Hamasowi, ale w praktyce jest inaczej. Pod koniec lat 90. Amman usunął kwaterę Hamasu ze swego terytorium w obawie przed wzrostem wpływów islamistów. W okresie "arabskiej wiosny" obawy te nasiliły się jeszcze bardziej. Nieoczekiwanie sojusznikiem hamasowców w tej sprawie okazał się Katar, który usiłuje skusić Jordańczyków względami finansowymi. M.in. obiecał Ammanowi dotację w wysokości miliarda dolarów, bezpłatne dostawy ropy i gazu oraz zgodził się zatrudnić u siebie 100 tysięcy robotników jordańskich. Król Jordanii Abdullah I zdaje się traktować tę ofertę dosyć chłodno. Izraelczycy oceniają, że królewskiego oporu nie złamie nic.
IAR