Młodszy chorąży Tomasz Ś. powiedział między innymi, że słyszał o meldunku amerykańskiego wywiadu z rozmowy talibów podsłuchanej w dniu, w którym doszło do tragicznych wydarzeń.
Podsłuchiwani rebelianci mieli powiedzieć, że widzą polski patrol, który rozkłada moździerz, a potem strzela w ich kierunku. W meldunku talibowie pytali swoich przełożonych, czy mają zostać na ostrzeliwanych wzgórzach czy uciekać.
We wcześniejszych zeznaniach młodszy chorąży Tomasz Ś. nie wspominał o tym meldunku. Dziś tłumaczył sędziom, że dowiedział się o jej istnieniu dopiero po przesłuchaniu w prokuraturze.
Nowy wątek w sprawie przemawia na korzyść oskarżonych. Wielokrotnie mówili oni, że strzelali w stronę wioski Nangar Khel, ponieważ ukrywali się tam talibowie.
Zeznania świadka mimo to zdziwiły obrońców. Mecenas Krzysztof Bonar powiedział po wyjściu z sali rozpraw, że nie pierwszy raz w trakcie procesu wychodzą takie rzeczy. Dodał, że to pokazuje, iż nie wszystkie okoliczności zostały ujawnione w toczącym się procesie.
Mecenas Bonar podkreślił, że informacja o meldunku to kolejne potwierdzenie tego, że na miejscu zdarzenia jednak mogli ukrywać się rebelianci. Wskazują na to także informacje o ostrzelaniu amerykańskich helikopterów, które przyleciały z pomocą. Mecenas podkreśla, że ognia w ich kierunku nie otworzyły przecież kobiety i dzieci.
Sędziowie przesłuchali także kapitana Tomasza J., który po ostrzelaniu afgańskiej wioski wszedł w skład specjalnej komisji wyjaśniającej okoliczności zdarzenia. Cześć przesłuchania została utajniona.
Dzisiejsza rozprawa była ostatnią przed wakacjami. Następni świadkowie zostaną przesłuchani dopiero pod koniec września. Do tej pory sędziowie przesłuchali kilkudziesięciu z prawie stu świadków z listy prokuratury.
Na ławie oskarżonych zasiada siedmiu żołnierzy z bielskiego Batalionu Desantowo-Szturmowego. Wśród nich jest dowódca bazy Wazi Khwa - kapitan Olgierd C. Prokuratura oskarża go o wydanie pozostałym żołnierzom rozkazu ostrzału wioski Nangar Khel.
Do tragicznych w skutkach wydarzeń doszło 16 sierpnia 2007 roku. Już kilka dni po tragedii założono, że ostrzał został dokonany z premedytacją. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do winy.