Ćwiąkalski wyjaśnił, że choć samolot Tu-154 był wojskowy, to jednak nie uczestniczył w ćwiczeniach ani nie wykonywał innego zadania wojskowego. Były minister dodał, że konwencja chicagowska przewiduje, iż państwo, na terytorium którego doszło do katastrofy, podejmuje dochodzenie w tej sprawie. Po katastrofie smoleńskiej nie były więc potrzebne żadne porozumienia polsko-rosyjskie.
Były minister dodał, że 84 punkt konwencji chicagowskiej głosi, iż jeśli strony badające przyczyny katastrofy nie mogą dojść do porozumienia, to zwracają się do Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego ICAO. Zdaniem Ćwiąkalskiego, polski premier poinformuje teraz na piśmie premiera Rosji o polskich zastrzeżeniach do rosyjskiego raportu o przyczynach katastrofy i zaproponuje podjęcie rozmów. Jeśli nie dadzą one rezultatu, to Polska będzie mogła wystąpić do Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego. Zdaniem byłego ministra, Rosja nie będzie mogła twierdzić, iż sprawa jej nie dotyczy, gdyż katastrofę badał niezależny Międzypaństwowy Komitet Lotniczy. Stronami konwencji chicagowskiej są bowiem państwa, a nie organizacje. Ćwiąkalski podkreślił, że zastrzeżenia do rosyjskiego raportu mogą dotyczyć tylko procedury jego tworzenia, a nie faktów dotyczących katastrofy.
Były minister wyraził opinię, że przed katastrofą smoleńską doszło do zaniedbań także po stronie polskiej. Ćwiąkalski nie chciał odpowiedzieć na pytanie, czy minister obrony Bogdan Klich powinien podać się do dymisji. Przed dwoma laty Ćwiąkalski zrobił tak po tym, jak popełnił w więzieniu samobójstwo jeden ze skazanych w sprawie Krzysztofa Olewnika.
