Bohaterka jednego z wcześniejszych artykułów została skreślona przez urząd pracy z listy bezrobotnych po tym, jak odrzuciła ofertę zatrudnienia daleko od domu, na śmietnisku, w upokarzających, nieludzkich warunkach - przypomina "Trybuna".
W równie absurdalnej i tragicznej w skutkach sytuacji znalazła się pani Barbara Adamowicz, mieszkanka Wrocławia. Różnica jet taka, że pani Barbara nawet nie zdążyła zapoznać się z żadną ofertą Powiatowego Urzędu Pracy. Skreślili ją już po pierwszej wizycie. Dziennik pisze, że podpadła tym, iż leczenie jej ciężko chorego syna współfinansowała prywatna fundacja pomagająca dzieciom.
Okazuje się, że w oczach urzędników renta na leczenie dziecka, wpłacana przez prywatną fundację, jest dochodem jego matki. Skoro więc matka ma pieniądzie, to nie ma prawa do statusu osoby bezrobotnej. Na początek na trzy miesiące - potem pani Barbara może znowu starać się o wpisanie jej na listę bezrobotnych. Musi więc wybrać: albo będzie bezrobotną na zasiłku, albo nadal przyjmować będzie zapomogę dla dziecka - czytamy w "Trybunie".
Trybuna/jędras