Mitt Romney od tygodni powtarza, że administracja Baracka Obamy odmówiła wzmocnienia bezpieczeństwa placówki w Benghazi i że Biały Dom ze względów politycznych ukrywał przed Amerykanami prawdę, że był to atak terrorystyczny. Obama zdecydowanie odrzucił zarzuty. "Sugestia, że ktokolwiek z moich ludzi prowadził grę polityczna albo wprowadzał w błąd opinię publiczną gdy strąciliśmy czterech naszych ludzi jest obraźliwe". Obama podkreślił, że jeszcze tego samego dnia nazwał zamach w Bengazi aktem terroru. Romney najpierw był zakłopotany a apotem z ogromną pewnością siebie zasugerował, że Obama mija się z prawdą. "Musimy to zapisać bo prezydentowi zajęło 14 dni nazwanie zamachu w Benghazi aktem terroru". Wtedy Barack Obama zaproponował by sięgnąć do jego wystąpienia w dniu zamachu. Nie było jednak takiej konieczności. Prowadząca debatę Candy Crowley potwierdziła, że to prezydent Barack Obama ma rację.
Po tej wymianie zdań Mitt Romney wydawał się zbity z tropu i już do końca debaty nie odzyskał pewności siebie.
Informacyjna Agencja Radiowa