Już wczoraj zatrzymano kilka osób podejrzanych o kupowanie głosów; premier Siergiej Staniszew zaapelował do Bułgarów, by podczas głosowania nie narażali na niebezpieczeństwo przyszłości kraju.
Właściwie wszystkie ugrupowania zostały oskarżone przez konkurentów o kupno głosów; środkiem płatniczym miały być nie tylko pieniądze, ale również żywność i inne towary pierwszej potrzeby. Bułgaria to najbiedniejszy kraj w Unii Europejskiej.
Z najnowszych sondaży wynika, że po dzisiejszych wyborach władzę stracą socjaliści obwiniani o to, że nie potrafili sobie poradzić z korupcją, przestępczością i kryzysem. Na największe poparcie - około jednej trzeciej głosów - może liczyć centroprawicowa partia mera Sofii Bojka Borisowa, podczas gdy socjaliści Siergieja Staniszewa mają szanse na około jedną piątą głosów. Żadne z tych ugrupowań nie zdoła więc stworzyć większościowego rządu.
Parlament wybiera dziś niespełna 7 milionów Bułgarów, do obsadzenia jest 240 mandatów, a zgłosiło się ponad 4 i pół tysiąca kandydatów z 18 partii i koalicji.
To szóste wybory parlamentarne w Bułgarii od 1989 roku. Nowością jest możliwość elektronicznego oddania głosu; urządzenia znajdują się w 9 punktach wyborczych w Sofii, a głosujący muszą odebrać specjalne karty magnetyczne.
Również pierwszy raz w Bułgarii działają ruchome punkty wyborcze, których zadaniem jest dotrzeć do niepełnosprawnych.