W akcie oskarżenia, prokurator Joanna Sobiechard z Prokuratury Okręgowej w Warszawie zarzuciła Zbigniewowi B., że wiedział on o nieskuteczności swojego specyfiku, a mimo od osób ciężko chorych i ich rodzin żądał za preparat kwot od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych. Akt oskarżenia zawiera również zarzuty nakłaniania chorych do przerwania dotychczasowego leczenia i udzielania przez Zygmunta B. porad lekarskich, choć nie miał on do tego żadnych uprawnień. Zdaniem prokuratury, od kilkudziesięciu chorych oskarżony miał przyjąć w ciągu sześciu lat ponad milion osiemset tysięcy złotych.
Z zarzutami prokuratury nie zgadza się adwokat oskarżonego. Mecenas Jerzy Synowiec tłumaczy, że Zygmunt B. wierzy w skuteczność swojego preparatu i że podawał go chorym żeby im pomóc, a nie żeby na tym zarabiać.
Zygmunt B. nie przyznaje się do winy. Za zarzucane czyny grozi mu do 10 lat więzienia.