W szczycie biorą udział prezydenci Stanów Zjednoczonych, Francji, Rosji, premierzy Wielkiej Brytanii, Kanady, Włoch i Japonii oraz kanclerz Niemiec. Obecni są też przedstawiciele Unii Europejskiej, a jutro dołączą również liderzy innych państw - Brazylii, Indii, Republiki Południowej Afryki i Meksyku. Do Włoch przybył też prezydent Chin, ale musiał zrezygnować z udziału w szczycie G8 po tym, jak w jego kraju wybuchły starcia na tle etnicznym.
Ostatni do fortecy, w jaką na czas szczytu zamieniły się koszary Gwardii Finansowej pod L'Aquilą, przybył prezydent Francji Nicolas Sarkozy. W oczekiwaniu na niego gospodarz spotkania Silvio Berlusconi towarzyszył kanclerz Angeli Merkel, która odwiedziła miejscowość Onna, wyjątkowo zniszczoną przez kwietniowe trzęsienie ziemi. Rząd Niemiec przeznaczył na jej odbudowę 6 milionów euro, aby w ten sposób zadośćuczynić także za masakrę, jakiej dopuścili się tam hitlerowcy w czerwcu 1944 roku. Po południu zburzone centrum L'Aquili odwiedzą prezydenci Stanów Zjednoczonych i Rosji, Barack Obama i Dmitrij Miedwiediew.
Podkreśla się, że takiego szczytu nie było jeszcze w historii G8. Odbywa się on na terenach wciąż jeszcze nawiedzanych przez wstrząsy sejsmiczne. Wiadomo, że jeśli ich siła przekroczy cztery stopnie w skali Richtera, obrady zostaną przerwane, a ich uczestnicy ewakuowani.
Początkowo spotkanie G8, którego gospodarzami są Włosi, miało odbyć się na wyspie La Maddalena, niedaleko Sardynii. Premier Włoch zdecydował jednak o przeniesieniu szczytu do L'Aquili, aby w ten sposób wyrazić solidarność z ofiarami trzęsienia ziemi, które nawiedziło niedawno to miasto.