Powodem wzburzenia posłów i brytyjskiej opinii publicznej jest wysokość tej premii w banku, który został de facto upaństwowiony w 2008 roku, kiedy groziła mu plajta - i jest do dziś własnością skarbu państwa w ponad 80%. Ale przypuszczalnie ustępstwo Stephena Hesteranie już nie wystarczy. Podczas weekendu brytyjska prasa dokopała się pełnych danych o zarobkach dyrektora Royal Bank of Scotland, który od 2008 roku zainkasował już 35 i pół miliona funtów, pomimo strat ponoszonych przez bank jeszcze do zeszłego roku i planowanego właśnie zwolnienia 3 i pół tysiąca pracowników. Co więcej, dalsze dziesiątki milionów zarobili dyrektorzy oddziałów i brokerzy inwestycyjni w Royal Bank of Scotland. Debata nie dotyczy też wyłącznie tego jednego banku. Wkrótce inne banki londyńskiego City ogłoszą swoje roczne sprawozdania finansowe i premie swoich dyrektorów. Burmistrz Londynu Boris Johnson ostrzegł jednak wczoraj przed nagonką na bankierów w ogóle, mówiąc, że w City pracuje ponad 300 tysięcy ludzi i nie wszyscy są
splamieni chciwością swoich szefów.
IAR