Ofiarą próby zamachu padł sam 35-letni Libijczyk. Dwukilogramowy ładunek, który eksplodował mu w rekach, gdy chciał przekroczyć próg koszar, ciężko go zranił. Mężczyzna stracił jedno oko i musiano amputować mu dłoń prawej ręki. Jak ustalono zamachowiec nie wznosił okrzyków związanych z obecnością włoskich wojsk w Afganistanie, choć, jak się podkreśla, przebywają tam właśnie żołnierze pochodzący z mediolańskich koszar św. Barbary. Były one na liście celów rozbitej jakiś czas temu organizacji terrorystycznej, mającej powiązania z Al Kajdą. Sam Libijczyk nie miał z nią jednak żadnych kontaktów, jak twierdzą prowadzący śledztwo.
Mężczyzna przebywa we Włoszech od sześciu lat legalnie, mieszka w Mediolanie z żoną Włoszka i małą córeczką. Komendant główny włoskiej policji i szef parlamentarnej komisji nadzoru nad służbami specjalnymi są zdania, że nie należy bagatelizować dzisiejszego incydentu. Co prawda Włochy były zawsze dla międzynarodowego terroryzmu terenem tranzytu i rekrutacji, w każdej chwili jednak może się to zmienić.