Z powodu niepogody Benedykt XVI musiał zrezygnować z helikoptera i przybył do Abruzji samochodem. Od razu znalazł się w sercu tragedii, wśród jej ofiar. Otoczyli go ludzie, którzy utracili najbliższych, dach nad głową, cały dobytek.
Papież podkreślił, że od pierwszej chwili, wstrząsu w nocy z 5 na 6 kwietnia, był myślami z mieszkańcami tej części Włoch. "Teraz jestem tu pośród was... a ze mną jest tu cały Kościół" - powiedział. Wyraził podziw dla odwagi, godności i wiary, z jaką przyjęli tę ciężką próbę. Odwołując się do pamięci o zmarłych papież wezwał do odbudowy i przypomniał, że należy uciec się "do tego, co nie umiera i czego nie zniszczyło trzęsienie ziemi: do miłości".
Na zakończenie Benedykt XVI odmówił "specjalną modlitwę za ofiary trzęsienia
ziemi". Mówił w niej o "milczącym krzyku krwi matek, ojców, młodych, a także najmniejszych niewinnych, który dochodzi z tej ziemi" i prosił o pomoc żywym, by mogli wstać i podjąć na nowo "wędrówkę życia".