Mimo wysokich składek emerytalnych, wydatki ZUS na emerytury są o 25 miliadrów złotych wyższe, niż zebrane składki. Jak zauważa Zieliński, przy starzeniu się społeczeństwa deficyt ten będzie się powiększał. Autor podkreśla też, że Polak pobiera emeryturę o sześć lat wcześniej niż Brytyjczyk czy Węgier, a jej wysokość w relacji do przeciętnych płac należy do najwyższych na świecie.
Po reformie emerytalnej z 1998 roku, każdy sam wpłaca składkę na swoje konto emerytalne. Nie ma powodu - pisze Zieliński - by odchodzący na emeryturę w wieku 65 lat Kowalski płacił na rzecz korzystającego ze wcześniejszych świadczeń Malinowskiego. By rozwiązać ten konflikt, stary system postanowiono utrzymać przez 7 lat, a nowe rozwiązania wprowadzić 1 stycznia 2007. Rząd Marka Belki pod wpływem organizacji pracodawców chciał, by emerytury pomostowe utrzymano tylko dla osób pracujacych "w szczególnych warunkach" lub "w szczególnych charakterze".
Zdaniem Zielińskiego, żądania związków zawodowych nasiliły się po ubiegłorocznych protestach górników w Warszawie. W listopadzie 2005 r. premier Kazimierz Marcinkiewicz wycofał skargę do Trybunalu Konstytucyjnego złożoną przez Marka Belkę. Tym samym - zdaniem autora - obciążył przyszłe pokolenia kosztem wcześniejszych emerytur górniczych i zachęcił inne zawody do walki o swoje prawa.
Zieliński twierdzi, że PiS stoi teraz przed dylematem, czy wykazać troskę o gospodarkę i narazić się na gniew grup zawodowych, czy też kupić chwilę spokoju kosztem obciążenia budżetu świadczeniami, których nie będzie można sfinansować.
Autor podsumowuje, że wybór ten zadecyduje o tym, w którą stronę ewoluować będzie cała polityka gospodarcza rządzącej koalicji.
wprost/łj/pul