Według byłego premiera wśród dokumentów miały być doniesienia tajnego współpracownika o pseudonimie "Bolek". Jarosław Kaczyński powiedział w radiowych Sygnałach Dnia, że gdy na początku lat 90. został szefem Kancelarii Prezydenta, ówczesny szef Urzędu Ochrony Państwa Andrzej Milczanowski pokazał mu dokumenty, świadczące o związkach Wałęsy z SB. Kaczyński podkreślił, że Milczanowski zapewniał go o autentyczności dokumentów, które dotyczyły także innych osób.
Andrzej Milczanowski w rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową stanowczo zdementował te informacje. Powiedział, że w listopadzie 1990 roku - w czasie gdy pełnił funkcję szefa UOP - zlecił badanie kryminalistyczne kserokopii dokumentów, które miały świadczyć o współpracy Lecha Wałęsy z SB. Z laboratorium Komendy Głównej Policji otrzymał informację, że na podstawie kopii nie można ustalić, czy dokumenty faktycznie zostały podpisane przez Wałęsę. Andrzej Milczanowski tłumaczy, że posiadając taką wiedzę nie mógł przekonywać Jarosława Kaczyńskiego, że są to dokumenty autentyczne.
Zdaniem Andrzeja Milczanowskiego dzisiejsza wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego wynika z osobistych urazów wobec Lecha Wałęsy i jego osoby. Milczanowski przypomniał Jarosławowi Kaczyńskiemu, że ostrzegał go, iż UOP dysponuje informacjami o niezgodnej z prawem działalności Macieja Zalewskiego - ministra w kancelarii prezydenta Wałęsy. Jarosław Kaczyński miał na to odpowiedzieć: "Ale on jest taki wierny..." .
Maciej Zalewski w 1991 roku ostrzegł właścicieli spółki Art-B, Bogusława Bagsika i Andrzeja Gąsiorowskiego, przed grożącym im tymczasowym aresztowaniem. Został za to skazany na 2,5 roku więzienia.