Chłopak twierdzi, że to był żart. Przesłał on na komórkę jednej z uczennic SMS-a: jeśli nie przyniesiesz w umowione miejsce 10-ciu tysięcy złotych, cała szkoła wyleci w powietrze, bo w gimnazjum podłożyłem bombę.
Zawiadomiona została policja, a wiadomość postawiła na równe nogi wszystkie służby ratunkowe: został sprowadzony przewodnik z psem do wykrywania materiałów wybuchowych, grupa pirotechników, wezwano także pogotowia - ratunkowe, gazowe, energetyczne oraz straż pożarną. Policja bomby nie znalazła, ale na szczęście znalazła sprawcę.