W tym roku ze stołecznych ulic złodzieje ukradli już 655 aut. To o ponad 20 procent więcej niż w pierwszym kwartale poprzedniego roku. Najwięcej samochodów zniknęło z Mokotowa i Ursynowa. Najczęściej z osiedlowych uliczek, tam, gdzie nie ma miejskiego monitoringu. Największy wzrost kradzieży - o blisko 50 procent - zanotowano w prawobrzeżnej Warszawie.
Nielegalnym biznesem trudnią się całe rodziny. Przestępcy najczęściej pochodzą z okolic Wołomina oraz Otwocka. Właśnie tam, jak podejrzewa policja, trafia większość pojazdów. Są rozbierane i sprzedawane na części na giełdach lub aukcjach internetowych. Sprawny złodziej potrafi uruchomić samochód w kilkanaście sekund.
Z policyjnych obserwacji wynika, że największe nasilenie kradzieży w stolicy jest od środy do piątku. "Auta kradzione są po to, aby części sprzedać na giełdach w Słomczynie i w Poznaniu" - powiedział "Życiu Warszawy" ekspert zajmujący się motoryzacją.
Zdaniem znawców rynku, wzrost kradzieży aut wynika z tego, że części samochodowe kupowane w autoryzowanych sklepach są drogie.
"Życie Warszawy"/IAR/kry/dabr