Cały kościół pęka, a najgorzej jest w kaplicy błogosławionego Władysława z Gielniowa i w zakrystii. W bocznej kaplicy pękła ściana nośna, odpadł kawałek gzymsu i runął na stojące tam drewniane ławy.
Leopold Kruszka z Wojskowej Akademii Technicznej mówi, że ciężki sprzęt z Trasy W-Z mógł wywołać drgania, które uszkodziły kaplicę i inne elementy kościoła. Zastrzega jednak, że potrzeba jednak bardziej specjalistycznych badań. Zaproszeni przez parafię eksperci dokonali już wstępnej oceny technicznej uszkodzeń. W kościele zainstalowano kilka urządzeń pomiarowych, które rejestrują zniszczenia.
Do odpowiedzialności za uszkodzenia świątyni nie poczuwa się wiceprezes wykonującej remont firmy ZUE Kraków Marcin Wiśniewski. Podkreśla, że na Trasie W-Z podczas rozbiórki torowiska nie używano młotów pneumatycznych. "Życie Warszawy" ustaliło, że ciężki sprzęt działał jednak w sąsiedztwie kościelnej skarpy podczas zrywania płyty wiaduktu prowadzącego na most Śląsko-Dąbrowski.
O sytuacji została powiadomiona stołeczna konserwator zabytków Ewa Nekanda-Trepka. Obiecała natychmiastowe powołanie specjalnego zespołu ekspertów, którzy ocenią stan świątyni.
"Życie Warszawy"/IAR/kl/to/