Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

50-lecie Traktatów Rzymskich: Onyszkiewicz: to coś niezwykłego

0
Podziel się:

50 lat Unii Europejskiej, to coś
niezwykłego; ale wciąż nie zrealizowane pozostają cele i zasady
zapisane w Traktatach Rzymskich - uważa europoseł Janusz
Onyszkiewicz (Partia Demokratyczna-demokraci.pl). W jego ocenie,
brak też wciąż odpowiedzi na najważniejsze pytanie: czym Unia ma
być?

50 lat Unii Europejskiej, to coś niezwykłego; ale wciąż nie zrealizowane pozostają cele i zasady zapisane w Traktatach Rzymskich - uważa europoseł Janusz Onyszkiewicz (Partia Demokratyczna-demokraci.pl). W jego ocenie, brak też wciąż odpowiedzi na najważniejsze pytanie: czym Unia ma być?

Przekazujemy fragmenty wywiadu Onyszkiewicza udzielonego PAP z okazji 50. rocznicy Traktatów Rzymskich, uważanych za początek procesu integracji europejskiej. Cały wywiad na stronie: http://euro.pap.com.pl

PAP: - Jak Pan ocenia 50 lat funkcjonowania Unii Europejskiej?

Janusz Onyszkiewicz: - Jako coś niezwykłego. W 1957 roku została ustanowiona wspólnota gospodarcza, która była czymś nowatorskim na skalę światową, i która doprowadziła do powstania UE - jednostki już nie tylko gospodarczej, ale i politycznej.

Oczywiście nie wszystkie decyzje podjęte wtedy w Rzymie udało się wprowadzić w życie. Do dziś nie ma pełnej realizacji założonych tam czterech swobód. Patrząc chociażby na swobodny przepływ usług, widać jak dużo jest jeszcze do zrobienia, ale to i tak jest kolosalne osiągnięcie.

PAP: - Czyli dużo jeszcze przed nami?

J.O.: - Wszystko będzie zależało od tego, jakie się postawi cele przed Unią. Na pewno sporo jest do zrobienia jeśli chodzi o realizację celów i zasad, które były zapisane w Traktacie Rzymskim. Teraz czeka nas kolejny etap rozwoju, który ma na celu zastąpienie istniejących wciąż Wspólnot Europejskich - zwłaszcza Euroatomu - i utworzenie jednego tworu, który będzie miał status prawno- międzynarodowy, bo UE do tej pory tego statusu nie ma.

I to miało być celem zmian, zapisanych w Traktacie Konstytucyjnym, który jest teraz tematem dyskusji.

PAP: - Czy zatem ojcowie-założyciele Europy mogliby być zadowoleni z obecnego kształtu UE?

J.O.: - Dla ojców-założycieli utworzenie wspólnego rynku nie było ostatecznym celem Europy. Ich celem była Europa jako jednostka nie tylko gospodarcza, ale także jako jednostka, która będzie miała własną tożsamość, duszę - jak mówił Robert Schuman. A do tego jeszcze trochę nam brakuje. Mamy już Europę, teraz trzeba budować poczucie europejskie. To nie wyprze oczywiście bycia Anglikiem, Niemcem czy Polakiem, ale będzie dawało poczucie należenia do pewnej wspólnoty.

PAP: - Czy czegoś jeszcze nie udało Unii się zrealizować?

J.O.: - Nie udało się też - mimo zapowiedzi - w Traktacie z Amsterdamu ani z Maastricht, przejść w sposób wyraźny do budowania skutecznej Europy jako jednostki politycznej. Nie udało się realizować wspólnej polityki zagranicznej i polityki bezpieczeństwa, w tym polityki obronnej. To jest cały czas przed nami.

Nie udało się też rozstrzygnąć najważniejszego dla Unii pytania: czym ona ma być. Można się zastanawiać, czy Unii chodzi o to, żeby swoim przykładem i perspektywą członkostwa, rozszerzać zakres obowiązywania standardów demokratycznych, standardów dobrego rządzenia i gospodarki rynkowej, co oznaczałoby, że UE staje się programem cywilizacyjnym.

Tyle, że w takiej sytuacji pojawia się problem nieograniczonego, terytorialnego rozprzestrzeniania się Unii, z coraz mniejszymi perspektywami budowania wspólnej polityki solidarności i polityki zagranicznej.

Może w takim razie UE powie sobie, że rozprzestrzenianie się tych wartości jest ważne, ale po to, żeby tworzyć wokół Unii przyjazne sąsiedztwo. A samej Unii chodzi o coś innego - o to, żeby stać się ważnym graczem i być w stanie przeciwstawić się wielkim wyzwaniom naszego wieku. Zatem, czy Europa ma być projektem cywilizacyjnym czy politycznym. To jest pytanie, które dziś przed nami stoi.

PAP: - Jak Pańskim zdaniem powinna wyglądać Unia w przyszłości?

J.O.: - Według mnie, powinien to być ogromny program polityczny. Europa powinna dążyć do większej integracji wewnątrz, żeby móc skutecznie przeciwstawić się takim wyzwaniom, jakie stawiają np. USA, Brazylia, Indie, Rosja czy Chiny. Globalnym zagrożeniem jest też terroryzm, problemy ekologiczne.

PAP: - Mówi Pan, że Unia powinna być skuteczna, więc potrzebna jest jej reforma wewnętrzna. W jakim kierunku powinna ona zmierzać?

J.O.: - Potrzebne są nowe regulacje dotyczące zasad działania, potrzebny jest większy zakres decyzji podejmowanych przy pomocy głosowań większościowych, potrzebne jest silniejsze powiązanie instytucji europejskich z instytucjami narodowymi, chociażby przez zwiększenie roli parlamentów narodowych. Przedmiotem wspólnej dyskusji powinna być również polityka zagraniczna.

PAP: - Przed Unią Europejską jest jeszcze dużo pracy, ale ma też już wiele za sobą. Czy mógłby Pan wskazać jakieś spektakularne osiągnięcia ostatnich 50 lat?

J.O.: - Niewątpliwie kolosalnym sukcesem jest utworzenie wspólnego rynku, którego zwieńczeniem jest strefa euro. Poza Europą pojawienie się euro jest traktowane jako zupełnie nowa jakość.

To jest nie tylko strefa, w której jest jakaś współpraca, ale jest to strefa integracji. I to jest rzecz niezwykła. Drugim sukcesem jest niewątpliwie zniesienie granic, czyli strefa Schengen. No i wreszcie, rzeczą niezwykłą jest cała polityka oparta na solidarności. Polityka, w której chodzi o podniesienie poziomu tych regionów europejskich, które są zapóźnionych w porównaniu do unijnej średniej.

PAP: - Co mogłoby, Pana zdaniem być spoiwem łączącym UE?

J.O.: - Europa ma cały szereg wspólnych interesów, ale nie tylko o to chodzi. Unia Europejska powinna budować swoją tożsamość na wspólnej historii. To jest dobra podstawa, żeby budować poczucie wspólnoty. Trzeba jednak pamiętać, że nieograniczony wzrost terytorialny tego nie ułatwi.

PAP: - Czy to oznacza koniec rozszerzenia Unii? Czy żaden kraj nie ma już szans na członkostwo w UE?

J.O.: - Myślę, że do UE powinny aspirować wszystkie kraje czysto europejskie, z wyjątkiem Rosji, która i tak tu się nie kwapi.

PAP: - A co z Turcją?

J.O.: - Tu się pojawia duży znak zapytania, na ten temat powinna odbyć się debata w Polsce.

PAP: - Czy widzi Pan jakieś zagrożenia stojące przed UE? Czego możemy się obawiać?

J.O.: - Możemy się obawiać, że Unia nie będzie akceptowana przez narody państw członkowskich jako ich twór i jako ich przyszłość; że Unia będzie postrzegana jako pewna konstrukcja i pomysł elit politycznych, odległy od obywateli. Zagrożeniem jest zatem deficyt demokratycznej legitymizacji.

PAP: - Czyli bardziej niebezpieczny może się okazać sprzeciw poszczególnych społeczeństw, niż konflikt interesów pomiędzy państwami?

J.O.: - Tego się właśnie boję. Zauważmy, że referenda we Francji i Holandii nie były odrzuceniem konkretnych rozwiązań, a właśnie wynikiem pewnego protestu przeciwko oderwaniu się elit politycznych od społeczeństw, które przestały to wszystko śledzić i rozumieć. Obywatele coraz częściej postrzegają Brukselę jako zewnętrzny czynnik, który poszczególnym krajom coś narzuca. Nie bez winy są rządy krajów członkowskich, które bardzo często zasłaniają się Brukselą w podejmowaniu niektórych decyzji. Zapominają jednak, że Bruksela robi jedynie to, na co oni wyrazili przecież zgodę.

Dziękuję za rozmowę

Julita Sołtysiak (PAP)

bba/ par/ rod/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)