Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

5 lat w UE - wieś na Lubelszczyźnie się zmienia

0
Podziel się:

5 lat w Unii Europejskiej dla wsi na
Lubelszczyźnie oznacza wyraźne zmiany na lepsze - uważa prezes
Lubelskiej Izby Rolniczej Robert Jakubiec. "To już inny świat,
coraz bliższy tego, który kiedyś z zazdrością oglądałem jeżdżąc ma
Zachód" - powiedział PAP.

5 lat w Unii Europejskiej dla wsi na Lubelszczyźnie oznacza wyraźne zmiany na lepsze - uważa prezes Lubelskiej Izby Rolniczej Robert Jakubiec. "To już inny świat, coraz bliższy tego, który kiedyś z zazdrością oglądałem jeżdżąc ma Zachód" - powiedział PAP.

Tymczasem dla europosła Zdzisława Podkańskiego, przewodniczącego Stronnictwa "Piast", to, co dzieje się na wsi po wejściu do Unii grozi utratą "biologicznego bezpieczeństwa narodu". Natomiast nauczycielka z wiejskiej szkoły w Rybczewicach Jolanta Gregorczyk widzi zmiany na lepsze, ale raczej w postaci nowych możliwości, których wykorzystywania mieszkańcy dopiero się uczą.

Prezes Jakubiec przekonuje, że z uczestnictwa w UE można być tylko zadowolonym - bardziej lub mniej. Za najważniejsze osiągnięcie uważa ustabilizowanie sytuacji na rynkach rolnych, możliwość sprzedaży za granicą polskiej żywności oraz podniesienie jej jakości.

"Przed wstąpieniem do Unii rynki były rozchwiane, a eksport zależał od tego, czy w Europie bądź na świecie był urodzaj czy nie. To się zmieniło" - ocenia. Jako przykład podaje produkcję trzody chlewnej. Kiedyś przy pogłowiu 14-15 mln sztuk już była nadprodukcja i kłopot ze sprzedażą, a dziś przy tym poziomie odczuwa się braki wieprzowiny na rynku. To znaczy, że część tego mięsa wyjeżdża z Polski - wskazuje prezes Lubelskiej Izby Rolniczej.

Jego zdaniem, zmienił się całkowicie system obsługi rolnictwa - nie ma kłopotów z zaopatrzeniem, czy sprzedażą płodów, bo kiedyś było dużym problemem. Rolnicy kupili też dużo sprzętu, i to najnowocześniejszego - zauważa Jakubiec.

Sam ma 40 hektarów w Siennicy pod Krasnymstawem, na których uprawia zboża i rzepak. Dzięki dofinansowaniu ze środków unijnych kupił ciągnik, agregat i przyczepę. Zmodernizował też magazyn zboża (już nie mówi jak kiedyś "stodoła"). "To oczywiście dawna stodoła, ale tak zrobiona, żeby nie było dostępu dla ptaków, ani dla gryzoni. Takie są teraz wymagania" - wyjaśnia.

W jego wsi za unijne pieniądze zbudowano kanalizację, chodnik i dom kultury z garażami dla strażaków. "Jeszcze duża część gospodarstw ma gorsze warunki niż w mieście, ale postęp jest szybki" - dodaje.

Po wejściu do Unii nie udała się, według Jakubca, restrukturyzacja - rolnictwo pozostało rozdrobnione, zwłaszcza na wschodzie kraju. Jak zauważa, w woj. lubelskim jest - tak jak 10 lat temu - około 160-180 tys. gospodarstw. Prawie 30 proc. z nich ma mniej niż 10 ha ziemi i ich właściciele powinni mieć jeszcze inne źródła dochodów. Tych jednak w regionie brakuje. Nie ma też spółdzielczości wiejskiej, powszechnej w starej Unii, która jest bardzo korzystna dla tamtejszych rolników.

Jolanta Gregorczyk, polonistka z liceum w oddalonych o ok. 40 km od Lublina Rybczewicach, bez trudu wymienia efekty unijnego wsparcia w swoim otoczeniu: w pobliskim Stryjnie w odremontowanym pałacyku powstało przedszkole, którego w gminie wcześniej nie było i kilka nowych odcinków dróg. Poza tym, w jej szkole powstał klub integracji społecznej i realizowane są projekty dające możliwość rozwoju młodzieży poza lekcjami. Nauczyciele jeżdżą z uczniami na basen lub halę sportową do miasta. Wcześniej nie było takich możliwości - podkreśla.

"Dopiero po ostatnich wyborach, gdy zmienił się wójt, trochę się ruszyło. Wcześniej jakoś nic się nie działo, chyba brakowało starań" - zauważa nauczycielka.

Dodaje, że w szkole wyróżniają się dzieci, których rodzice wyjechali za granicę do pracy. Jest ich po kilkoro w każdej klasie. Są lepiej ubrane, ale też sprawiają większe kłopoty wychowawcze. Wielu uczniów wybiera się za granicę, gdy skończą szkołę. "Mówią, że wrócą do kraju, gdy się dorobią. Ale nie przekłada się to u nich na większe zainteresowanie lekcjami języków obcych" - podkreśla.

"Problemem jest bierność ludzi. Tak jak rodzice są bierni i czekają aż jacyś +oni+ coś zrobią. Ludzie nie bardzo wierzą, że się uda, że coś można zmienić u nas. Zawsze są jacyś oni" - ocenia Gregorczyk.

Jej zdaniem dobrze się jednak stało, że jesteśmy w Unii Europejskiej. "Pojawiła się jakaś szansa, którą uczymy się wykorzystywać, choć jeszcze nie bardzo umiemy. Myślę, że ludzie będą bardziej czuli się gospodarzami, gdy zobaczą, że mogą coś dostać, jeśli się zaangażują. Jeśli im to wyjdzie, zaczną bardziej liczyć na siebie" - przewiduje.

Jeden z najbardziej zagorzałych eurosceptyków - niegdyś lider PSL w Lubelskiem - Zdzisław Podkański uważa, że bilans 5-letniej obecności Polski w UE jest ujemny.

Podkański przekonywał, żeby w referendum akcesyjnym głosować na "nie". Był inicjatorem tzw. apelu lubelskiego, wystosowanego w grudniu 2002 r. przez przedstawicieli organizacji rolniczych. Napisano w nim, że wejście do UE na wynegocjowanych wtedy warunkach grozi Polsce "utratą bezpieczeństwa biologicznego narodu" wskutek m.in. ograniczenia produkcji rolnej i upadku przemysłu rolno-spożywczego, drastycznego spadku dochodów i wzrostu bezrobocia. "Nasza ziemia, zwłaszcza w zachodniej Polsce, stanie się łatwym łupem Niemców i obywateli innych bogatszych krajów" - głosił apel.

"Miałem rację, moje obawy się potwierdziły" - mówi dziś europoseł odnosząc się do tamtego apelu.

"Polska, która jest w stanie produkować dwa razy więcej żywności niż sama potrzebuje, przewidywana jest jako importer żywności, a więc utraciliśmy bezpieczeństwo żywnościowe, tym samym bezpieczeństwo biologiczne" - przekonuje.

Jego zdaniem w Polsce szybko postępuje farmeryzacja, a gospodarstwa rodzinne upadają. Środki pomocowe na rolnictwo zaledwie w jednej czwartej trafiają do gospodarstw rodzinnych, a trzy czwarte idzie w ręce - jak to określił - "wielkich latyfundystów, którzy trują, niszczą nasze rolnictwo, produkują niezdrową żywność".

Podkański widzi "powszechne" wykupywanie ziemi przez obcokrajowców, choć nie podaje tu żadnych liczb. Uważa też, że przyjęcie traktatu z Lizbony grozi utratą suwerenności politycznej, a wprowadzenie euro w miejsce złotówki - dalszymi szkodami.

Ale i on wskazuje korzyści płynące z obecności w Unii. Rewolucja w obiegu informacji, system pokojowego rozstrzygania sporów, swobody obywatelskie, swobodny przepływ ludzi i kapitału, wymiana kulturalna - wylicza. "Naród polski staje się wielojęzyczny, jest możliwość pozyskania nowych technologii i rozwiązań, które sprzyjają gospodarce. To niewątpliwe pozytywy" - przyznaje europoseł. (PAP)

kop/ agt/ bba/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)