Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Abp Nossol o Mazowieckim: to był człowiek dialogu

0
Podziel się:

Tadeusz Mazowiecki był człowiekiem dialogu; wierzył, że rozmowa z wroga robi
przeciwnika, a z przeciwnika przyjaciela - tak o zmarłym w poniedziałek byłym premierze powiedział
b. ordynariusz diecezji opolskiej abp Alfons Nossol.

Tadeusz Mazowiecki był człowiekiem dialogu; wierzył, że rozmowa z wroga robi przeciwnika, a z przeciwnika przyjaciela - tak o zmarłym w poniedziałek byłym premierze powiedział b. ordynariusz diecezji opolskiej abp Alfons Nossol.

W rozmowie z PAP abp Nossol przypomniał, że z Tadeuszem Mazowieckim znał się już od przełomu lat 60. i 70. Mazowiecki, związany wtedy z warszawskim Klubem Inteligencji Katolickiej, zapraszał Nossola, wówczas wykładowcę KUL-u, na wykłady.

"Pamiętam go jako człowieka bardzo skrupulatnego, takiego, który wszystkie decyzje miał bardzo dobrze przemyślane. Musiał mieć co do nich wręcz absolutną pewność" - wspominał arcybiskup.

Jego zdaniem, najważniejszą cechą Mazowieckiego była umiejętność prowadzenia dialogu. B. premier szukał płaszczyzn do debaty, nawet wtedy i nawet z tymi, z którymi - w związku ze sprawami światopoglądowymi czy ideologicznymi, np. w czasach komunizmu - nikt rozmawiać nie chciał. "Wierzył, że dialog z wroga robi przeciwnika, a przeciwników pomaga przemieniać w przyjaciół" - powiedział abp Nossol.

Momentem szczególnym znajomości Nossola i Mazowieckiego była odprawiona w listopadzie 1989 r. Msza Pojednania w Krzyżowej na Dolnym Śląsku, w której wziął udział pierwszy niekomunistyczny premier polskiego rządu i ówczesny kanclerz Niemiec Helmut Kohl.

Zdaniem arcybiskupa był to czas bardzo napięty. Postawę Mazowieckiego w tamtym czasie Nossol określił mianem "odważnej, wręcz heroicznej" - choćby przez wzgląd na fakt, że gdy organizowano i odprawiano mszę w Krzyżowej u władzy byli jeszcze przedstawiciele aparatu komunistycznego na czele z Wojciechem Jaruzelskim.

"Mazowiecki miał świadomość, że jest to czas zmiany, wydarzenie nadzwyczajne, ale jednocześnie niebezpieczne. Mogło być ono bowiem wtedy różnie zinterpretowane, włącznie np. z posądzeniami o kolaborację" - powiedział abp Nossol. Relacje polsko-niemieckie były wtedy postrzegane przez pryzmat minionych lat, gdy reżim komunistyczny nakazywał cały zachód uważać za ideologicznie wrogi - dodał.

Jak podkreślił duchowny, mimo tego niekorzystnego w tamtym czasie klimatu, przekonanie Mazowieckiego było takie, że nie będzie zjednoczonej, scalonej Europy bez pojednania polsko-niemieckiego - oprócz pojednania francusko-niemieckiego.

Wspominając dzień, w którym odprawiano mszę, b. ordynariusz diecezji opolskiej przypomniał, że było bardzo zimno. Kohl miał wtedy na sobie porządny płaszcz zimowy, a premier Mazowiecki leciutki, cienki, w którym marzł. "Ale chłód ideologiczny i ideowy był jeszcze bardziej przejmujący. Trzeba było uważać na każde słowo, każdy gest. Był to czas zaminowany duchowo, w powietrzu czuć było napięcie. Było ono tak duże, że jeden ze znajomych doradców Kohla powiedział mi później, że zastanawiał się nawet, czy uczestnicy tego spotkania wyjdą z niego żywi" - wspominał abp Nossol.

Hierarcha dodał, że trzy osoby namawiały go wtedy, by zrezygnował z jednego z elementów mszy - przekazania znaku pokoju. Zdaniem tych osób strona niemiecka tylko czekała na taki "teatralny gest". Duchowny zaoponował wtedy tłumacząc, że jest to integralna część mszy. "Potem uścisk Mazowieckiego i Kohla stał się bodaj najsłynniejszym gestem tej mszy i symbolem początku nowych relacji w stosunkach obu narodów" - podkreślił. (PAP)

kat/ bno/ jra/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)