Co najmniej 15 strażników zginęło w piątkowym ataku na główne więzienie w Kandaharze na południu Afganistanu - podały źródła oficjalne.
Do przeprowadzenia szturmu przyznali się talibowie. Napastnicy użyli samochodu-pułapki do wysadzenia bramy więzienia, umożliwiając ucieczkę większości z ok. 1000 osadzonych. Wśród nich było ok. 400 talibów.
Jak dotąd nie odnaleziono żadnego ze zbiegłych - powiadomił wiceminister sprawiedliwości Mohammad Kasim Haszimzaj.
Wcześniej informowano, że w więzieniu znajdowało się ok. 1150 osadzonych.
Ahmad Wali Karzaj, który przewodzi radzie prowincji Kandahar i jest jednym z braci afgańskiego prezydenta, zastrzegł, że zabitych podczas ataku może być więcej. Jak dodał, "według ostatnich informacji" kilkuset więźniów zostało w placówce. Wcześniejsze doniesienia mówiły o ucieczce niemal wszystkich osadzonych.
Wszczęto śledztwo mające ustalić, czy w atak byli zamieszani jacyś przedstawiciele władz.
Piątkowy szturm był jednym z najbardziej spektakularnych, jakie talibowie przeprowadzili w ostatnim czasie. Zamachowiec-samobójca w samochodzie wysadził główną bramę, po czym zbrojne komando ostrzelało strażników z broni palnej i wyrzutni rakiet.
Prowincja Kandahar jest matecznikiem zbrojnej aktywności talibów. (PAP)