Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Aga Zaryan o Ninie Simone i Abbey Lincoln: były wyjątkowe i niezłomne

0
Podziel się:

Interpretacje piosenek Niny Simone i Abbey Lincoln znalazły się w nowym
albumie polskiej wokalistki jazzowej Agi Zaryan pt. "Remembering Nina& Abbey". Premiera płyty 12
listopada. Międzynarodowe tournee - wkrótce.

Interpretacje piosenek Niny Simone i Abbey Lincoln znalazły się w nowym albumie polskiej wokalistki jazzowej Agi Zaryan pt. "Remembering Nina& Abbey". Premiera płyty 12 listopada. Międzynarodowe tournee - wkrótce.

PAP: Co ujęło Cię w twórczości tych dwóch wielkich wokalistek, że postanowiłaś swoją pracę artystyczną z nimi połączyć, że uczyniłaś je bohaterkami nowej płyty?

Aga Zaryan: I Nina Simone, i Abbey Lincoln, to dwie wyjątkowe kobiety. Miały niezłomną postawę artystyczną i na scenie, i w życiu. One nie wychodziły na estradę, tylko po to, by śpiewać o miłości, one reprezentowały znacznie więcej. Obie przekazywały w swojej muzyce bardzo ważne treści. Były zawsze "pod prąd" ale w zgodzie z sercem. I mimo że żyję w innych czasach i w innym miejscu ich twórczość jest mi bliska; podziwiam ją od lat, jej niesamowitą prawdę i siłę.

PAP: Nie jest to jednak pierwsze twoje spotkanie z Niną i Abbey?

A.Z: Na mojej pierwszej płycie nagrałam utwór Niny Simone "I Put a Spell 0n You" i, co ciekawe, taki właśnie tytuł nosi autobiografia tej wokalistki. Natomiast wielki przebój Abbey Lincoln "Throw It Away" śpiewam na każdym koncercie. Od dwóch lat znowu stale słucham ich piosenek i postanowiłam, że po kilku ostatnich moich autorskich płytach, powrócę do źródeł, do moich pierwszych fascynacji jazzem. I znowu śpiewam po angielsku, w języku jazzu.

PAP: Angielskim posługujesz się swobodnie, jak Brytyjka.

A.Z.: Wychowałam się w Anglii pod Manchesterem. Mój ojciec, Paweł Skrzypek, który jest pianistą, dostał stypendium na podyplomowe studia i pod koniec lat 70. wyjechaliśmy do Anglii. Miałam wtedy cztery lata, dlatego język, który poznałam jako małe dziecko, jest dla mnie czymś naturalnym; daje mi swobodę w improwizowaniu, potrafię interpretować tekst w zależności od tego jak gra zespół, mogę się nim bawić jak plasteliną.

PAP: Czy miałaś okazję być na koncertach Abbey Lincoln i Niny Simone?

A.Z.: Byłam. Na okładce mojej płyty jest zdjęcie, na którym trzymam drogą mi pamiątkę - płytę Abbey z dedykacją dla mnie; po jej koncercie w Warszawie poszłam za kulisy, spędziłam z nią na rozmowie kilka chwil. Byłam urzeczona jej wielką urodą, godnością, a przy tym wewnętrznym ciepłem. Koncert Niny Simone w Warszawie, też pamiętam bardzo dobrze. Był rok 1998...

PAP: Rok twego debiutu w klubie Akwarium

A.Z.: Nigdy dotąd tego nie łączyłam, ale rzeczywiście, to znacząca data. Ja rozpoczynałam swoją karierę, Nina kończyła. Wspaniały był jej koncert. I bardzo smutny. Była już schorowana; jej wielka artystyczna żywotność, jej niesamowity duch zmagał się z wątłością ciała. A jednak ta wielka artystka dała wspaniały koncert.

PAP: Nina Simone przywiązywała wagę do scenografii swoich koncertów; na prawie pustej scenie stał stolik ze szklaneczką wina, pudełkiem papierosów - bo ona sączyła wino i paliła na scenie, ona w czarnej sukience śpiewała i tańczyła boso.

A.Z: Wytwarzał się niesamowity klimat, dobrze to pamiętam. Chce uczcić obie artystki w symboliczny sposób; podczas występów będę nosiła kolię z paciorków, piórek, skarabeuszy. Jest bardzo kolorowa, etniczna i magiczna. To talizman. Ukłon w stronę tamtych wielkich artystek - Abeby przecież uwielbiała naszyjniki, wielkie koła kolczyków, kapelusze z rondami. No i będę występowała, jak Nina, boso. Po raz pierwszy od wielu lat zrzucam pantofle na wysokich obcasach, i to teraz, gdy nauczyłam się w nich funkcjonować.

PAP: W twoim zespole często grają cudzoziemcy, jak jest i tym razem?

A.Z.: W nagraniu wzięli udział: pianistka Geri Allen, perkusista Brian Blade, grająca na harfie Carol Robbins. W trasie natomiast będą mi towarzyszyli Larry Koonse i Darek Oleszkiewicz. Blisko rok czekałam, aby uzgodnić terminy nagrania. To wybitni, rozchwytywani muzycy. Brian Blade gra przecież z Waynem Shorterem czy Joni Mitchell.

PAP: Udział gwiazd wpływa na nagranie i formę koncertów, czy zawsze jest to po twojej myśli?

A.Z.: Muzycy takiego kalibru grają po swojemu, oryginalnie. Moje idee, pomysły stanowiły jakby ramę, którą rozwieszałam przed muzykami. A oni już swoją muzyką malowali te płótna. Dałam im wiele swobody, jako wokalistka umiałam się do nich dostosować, ale jako producentka albumu jednak musiałam te ramy precyzyjnie nakreślić. Im więcej było oryginalnych, świeżych rozwiązań tym lepiej. Odgrywanie coverów nie miałoby sensu. Trzeba mówić własnym językiem muzycznym. Mam poczucie, że mi się to udało, bo moje interpretacje piosenek są odmienne od oryginałów.

PAP: Albumy nagrywasz przeważnie w amerykańskich studiach, pod szyldem prestiżowej Blue Note ukazała się płyta "Looking Walking Being", tym razem nagrywałaś w Conway Recording Studios w Hollywood.

A.Z.: Ponieważ do moich projektów zapraszam muzyków amerykańskich łatwiej zorganizować sesje "na miejscu". Płytę nagrywaliśmy w formie "live", a nie jakiegoś dogrywania materiałów w różnych częściach świata. Spotkaliśmy się całym zespołem. Mieliśmy dwa dni prób i w dwa i pół dnia zarejestrowaliśmy cały materiał. Pracowaliśmy intensywnie, ale warunki mieliśmy sprzyjające. To studio ma wyjątkowy charakter, jest w klimacie lat 70. Przetrwało kryzys, który przecież trawi branże fonograficzną, i ma się dobrze. Jest trochę hippisowskie i bardzo przyjazne muzykom. Nagrywali tu i Ray Charles i Stevie Wonder.

PAP: W Twojej twórczości widoczny jest stale obecny motyw - są to historie kobiet w trudnych, przełomowych momentach życia. Najpierw odczuwają one gorączkowy bunt, widać ich brak zgody na wiele sytuacji, ale z czasem dojrzewają, zaczynają cenić życie, odczuwają jego smak. A jak jest w "Remembering Nina&Abbey"?

A.Z.: Piosenki i Niny, i Abbey wyrażają podobne doświadczenia. Oddają też moment w jakim ja sama się znajduję jako kobieta w moim wieku...

PAP: Wciąż jesteś trzydziestolatką, a wydajesz właśnie ósmą płytę, od 15 lat występujesz na scenie, urodziłaś dziecko. Nastał czas harmonii?

A.Z.: Harmonia jest oczekiwanym stanem i w życiu, i w śpiewie, można ją nazwać szczęściem. Ten stan chciałam oddać tekstami, muzyką, interpretacją utworów Niny Simone i Abbey Lincoln.

Rozmawiała Anna Bernat (PAP)

Aga Zaryan (właściwie Agnieszka Czulak z domu Skrzypek, ur. 1976 r.) - polska wokalistka jazzowa. Obecna jest na muzycznej scenie od 15 lat Zadebiutowała w 2002 roku albumem solowym pt. "My Lullaby", który uzyskał status złotej płyty. Kolejne albumy to "Picking Up The Pieces"(2006); "Umiera piękno" (2007); album koncertowy"Live at Palladium"(2008);"Looking Walking Being (2010); "A Book of Luminous Things", "Księga olśnień" (2011). Jest laureatką nagrody Fryderyka 2008; laureatką nagrody Programu Trzeciego Polskiego Radia - Mateusz 2007;, trzykrotnie zwyciężyła w plebiscycie na najlepszą wokalistkę roku magazynu "Jazz Forum".

abe/ dym/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)