Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Ambasada USA w Bagdadzie zaczyna zatrudniać Jordańczyków, a nie Irakijczyków

0
Podziel się:

Ambasada USA w Iraku, forteca dyplomatyczna
w odizolowanej Zielonej Strefie w centrum Bagdadu, zaczęła
zatrudniać pracowników z sąsiadującej z Irakiem Jordanii, nie zaś
Irakijczyków.

Ambasada USA w Iraku, forteca dyplomatyczna w odizolowanej Zielonej Strefie w centrum Bagdadu, zaczęła zatrudniać pracowników z sąsiadującej z Irakiem Jordanii, nie zaś Irakijczyków.

Komunikat ambasady głosi, że jako personel miejscowy postanowiono angażować Jordańczyków, bo Irakijczykom zatrudnionym u Amerykanów "grozi szczególne niebezpieczeństwo".

Rebelianci zabijają irackich robotników pracujących w bazach USA i podkładają bomby w firmach, które zaopatrują Amerykanów. W zeszłym tygodniu wtargnęli do szkoły średniej w Ramadi, 110 km na zachód od Bagdadu i na oczach uczniów ucięli głowę nauczycielowi angielskiego, który pracował też jako tłumacz w amerykańskiej bazie.

Przedstawiciele ambasady odmawiają odpowiedzi na pytania na temat niecodziennego programu zatrudniania Jordańczyków w Bagdadzie. Czy znaczy to, że Amerykanie mają trudności ze znalezieniem kandydatów irackich? Czy może również obawiają się, że w szeregi personelu irackiego mogą przeniknąć agenci rebeliantów?

Ambasada mieści się w ogromnym, półkolistym Pałacu Republikańskim obalonego reżimu partii Baas i jest największą placówką dyplomatyczną Stanów Zjednoczonych na świecie. Jej personel liczy 5700 osób, z czego - według raportu Senatu USA - 2300 stanowią ochroniarze z prywatnych firm wojskowych.

Tak zwany "personel miejscowy" liczy przeszło 200 osób, nie wiadomo jednak, ilu jest wśród nich irackich Arabów, a ilu irackich Kurdów czy też Arabów spoza Iraku.

W ambasadach USA na świecie personel miejscowy pracuje na stanowiskach urzędniczych i tam, gdzie niezbędna jest znajomość miejscowego języka, na przykład w sekcjach wizowych.

W tym wypadku jordańska odmiana arabskiego jest bardzo podobna do arabskiego, jakim mówi się w Iraku.

Nowo zatrudnieni Jordańczycy "nie zastąpią lojalnych i utalentowanych pracowników irackich już pracujących w Bagdadzie" - zapewnia wewnętrzny okólnik ambasady. Pojawienie się personelu z sąsiedniego kraju jest "rozwiązaniem przejściowym"; uzupełni niedobory personelu miejscowego w sytuacji, gdy zatrudnienie w ambasadzie USA "stanowi szczególne zagrożenie dla personelu irackiego".

Jordańczycy będą formalnie pracownikami ambasady USA w Ammanie, stolicy Jordanii, oddelegowywanymi na 12 miesięcy do Bagdadu. Mają mieszkać w budynkach misji amerykańskiej. Najpierw przejdą szkolenie w Stanach Zjednoczonych.

Zielona Strefa zajmuje obszar 10 km kwadratowych w centrum Bagdadu. Słowo "zielona" w nazwie wybrano, by kontrastowało z "czerwoną", czyli niebezpieczną strefą poza murami. W środku znajdują się biura rządu irackiego, ambasady (nie wszystkie) oraz budynki i kontenery mieszkalne dla tysięcy Amerykanów i innych cudzoziemców, korzystających tam z względnego bezpieczeństwa.

Strefę otaczają betonowe mury prawie czterometrowej wysokości, a w środku cały teren przecinają dodatkowe betonowe zapory i zwoje drutu kolczastego. Przy posterunkach kontrolnych stoją amerykańskie pojazdy pancerne.

W połowie marca oficjele rządu irackiego zakomunikowali o wykryciu spisku, którego organizatorzy zamierzali umieścić w szeregach jednostki irackiej stacjonującej w Zielonej Strefie 400 "terrorystów" i zapewne zaatakować ambasady USA i W. Brytanii.

Dowództwo wojsk USA podało potem, że takiego spisku nie było, ale informacje na ten temat zwiększyły napięcie w strefie, gdzie nad bezpieczeństwem czuwają żołnierze USA oraz ochroniarze z tak różnych stron świata jak Nepal i Ameryka Południowa, zatrudnieni przez prywatne firmy wojskowe, brytyjskie i amerykańskie.

Pewien wysoko postawiony oficjel amerykański powiedział prywatnie reporterowi Associated Press, że dla ochrony swej misji w Zielonej Strefie wynajął ludzi spoza krajów arabskich. "Nie ufam Irakijczykom" - powiedział.

Irakijczycy i Amerykanie mówią, że takich oznak nerwowości nie brak także gdzie indziej na terenach od blisko trzech lat ogarniętych rebelią. Na przykład wielka amerykańska baza lotnicza w Baladzie i inne obiekty wojskowe USA rzadko zatrudniają u siebie Irakijczyków.

Wynajmuje się ich głównie do sypania - pod nadzorem żołnierzy USA - piasku do worków, służących za osłonę na posterunkach kontrolnych. (PAP)

xp/ ap/

3332 arch.

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)