Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Apelacja w procesie białostockiego kardiochirurga

0
Podziel się:

#
dochodzą szczegóły rozprawy i data wyroku
#

# dochodzą szczegóły rozprawy i data wyroku #

28.01. Białystok (PAP) - Do 2 lutego odroczył w czwartek białostocki sąd okręgowy publikację wyroku odwoławczego wobec znanego miejscowego kardiochirurga Tomasza H., oskarżonego o przyjęcie 5 tys. zł łapówki. W pierwszej instancji postępowanie zostało warunkowo umorzone.

Sam oskarżony, którego na czwartkowej rozprawie nie było, a także jego obrońcy, chcą uniewinnienia. Prokurator chce uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania (już po raz trzeci) Sądowi Rejonowemu w Białymstoku.

W czerwcu 2005 roku policja przygotowała prowokację, w czasie której kobieta odgrywająca rolę córki pacjenta zostawiła na biurku lekarza kopertę z pieniędzmi. Po jej wyjściu, do gabinetu weszli funkcjonariusze i znaleźli kopertę w szufladzie biurka. Kardiochirurg został zatrzymany, czasowo trafił nawet do aresztu.

W czwartek sąd nie zezwolił mediom na publikowanie jego danych i wizerunku. Samego oskarżonego nie mógł o to spytać, bo nie był on obecny na rozprawie. Wcześniej sam lekarz dawał mediom zgodę na publikację jego danych.

To powtórny proces w tej sprawie. Tomasz H. ani w śledztwie, ani przed sądem nie przyznał się do przyjęcia łapówki.

W pierwszym procesie lekarz został skazany na karę więzienia w zawieszeniu i czasowy zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w służbie zdrowia, ale sąd drugiej instancji wyrok uchylił i nakazał wnikliwiej zbadać sprawę, zwłaszcza okoliczności pozostawienia przez "podstawioną" kobietę koperty w gabinecie lekarza, jak i okoliczności przygotowania prowokacji przeciw niemu.

W drugim procesie sąd pierwszej instancji warunkowo postępowanie umorzył na dwa lata, orzekł też wobec Tomasza H. 10 tys. zł świadczenia pieniężnego na rzecz placówki opiekuńczej. Nie oznacza to uniewinnienia, bo jednocześnie sąd zaznaczył w uzasadnieniu, iż w jego ocenie doszło do przyjęcia łapówki. Lekarz i jego obrońcy złożyli apelacje od wyroku.

Adwokaci przekonywali w czwartek sąd, że nie powinien być wykorzystywany koronny dowód w sprawie, czyli zeznania kobiety, która zostawiła kopertę w gabinecie. Argumentowali, że to "owoc zatrutego drzewa", czyli dowód pozyskany w wyniku niezgodnej z prawem prowokacji. "Owoce są, ale dlatego że są zatrute, nie mogą być używane w aureoli wymiaru sprawiedliwości" - mówił mecenas Krzysztof Budnik. W jego ocenie, gdyby nie nieuczciwe postępowanie innych osób, tej sprawy by nie było. Dodał również, że przy takim sposobie pozyskiwania dowodów "można wykończyć każdego".

Prokuratura chce uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania. Jak mówiła oskarżycielka, choć wyrok sądu pierwszej instancji był "salomonowy", to jednak "niesprawiedliwy i niesłuszny". W ocenie prokuratury, zdarzenia nie można bowiem uznać za przypadek mniejszej wagi, biorąc pod uwagę zarówno kwotę łapówki, jak i stanowisko docenta H. (był wówczas i jest obecnie szefem kliniki w szpitalu uniwersyteckim).

W odrębnym śledztwie krakowska prokuratura badała przygotowanie prowokacji wobec Tomasza H. Oskarżyła siedem osób. To m.in. białostoccy policjanci zajmujący się walką z korupcją, ale i ówczesny kolega z pracy, podwładny docenta H., uznany za inspiratora prowokacji.

Sąd rejonowy w procesie doc. H. ocenił, że akcja była bezprawna, policjanci dali się wykorzystać do prywatnych porachunków, ale jednocześnie zwrócił uwagę, że nie oznacza to automatycznej dyskwalifikacji dowodów zebranych w wyniku tej akcji.

Proces dotyczący przygotowania samej prowokacji wciąż się nie rozpoczął. Tym razem - z powodu choroby sędziego. (PAP)

rof/ abr/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)