Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

B. dyrektorzy z ABW: sprawa węglowa obszerna, ale nie wyjątkowa

0
Podziel się:

W ocenie byłego szefa Departamentu Postępowań Karnych w warszawskiej
centrali Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Marka Tołwińskiego oraz jego zastępcy Andrzeja
Stróżnego postępowanie dotyczące tzw. afery węglowej było obszerne i skomplikowane, jednak nie
można mówić o wyjątkowym czy też niestandardowym zainteresowaniu przełożonych tą sprawą.

W ocenie byłego szefa Departamentu Postępowań Karnych w warszawskiej centrali Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Marka Tołwińskiego oraz jego zastępcy Andrzeja Stróżnego postępowanie dotyczące tzw. afery węglowej było obszerne i skomplikowane, jednak nie można mówić o wyjątkowym czy też niestandardowym zainteresowaniu przełożonych tą sprawą.

Tołwiński i Stróżny byli we wtorek świadkami przed sejmową komisją śledczą, badającą okoliczności śmierci Barbary Blidy. Obu funkcjonariuszy przesłuchano w budynku Sądu Najwyższego w warunkach zapewniających ochronę ich wizerunku.

"Sprawa Blidy niczym szczególnym nie wyróżniała się, jeśli chodzi o zainteresowanie kierownictwa" - powiedział Tołwiński. Dodał, że nadzór nad sprawą sprawowany przez wydział, którym kierował, był formalny i bardzo ogólny.

Świadek przyznał, że plan realizacji w sprawie tzw. afery węglowej w dniu 25 kwietnia 2007 r. wpłynął do centrali Agencji tego dnia wczesnym popołudniem, już po śmierci Blidy. Dlatego świadek powiedział, że wydał polecenie wyjaśnienia tej kwestii. "Nie było żadnych wątpliwości co do terminu i sposobu przeprowadzenia realizacji w sprawie" - zapewnił jednak.

Także Stróżny zaznaczył, iż w sprawę postępowania dotyczącego tzw. afery węglowej w sposób wyjątkowy się nie angażował. "Nie było to postępowanie, w które musiałbym się angażować (...) pełniłem tylko nadzór formalny" - powiedział Stróżny. Marek Wójcik (PO) dopytywał, czy świadkowi było wiadome, że do sprawy oddelegowano ośmiu funkcjonariuszy ABW, gdy początkowo było tylko dwóch. "Tego rodzaju świadomości nie posiadałem, nie mam takiego spojrzenia, że taka liczba funkcjonariuszy była czymś nadzwyczajnym" - odpowiedział świadek.

Zainteresowanie posłów wzbudziła natomiast kariera zawodowa obu świadków. Stróżny pracę w ABW rozpoczął w październiku 2006 r., wcześniej był na Śląsku funkcjonariuszem policji. Okoliczności jego przejścia do ABW wywołały pytania posłów. "Czyli świadek od razu od pracy w policji w stopniu starszego aspiranta został zastępcą dyrektora departamentu ABW?" - pytał Tadeusz Sławecki (PSL). Świadek wyjaśnił, że propozycję przejścia do ABW otrzymał od b. zastępcy szefa Agencji, a wcześniej prokuratora, Grzegorza Ocieczka. Dodał, że za swoją blisko 15-letnią pracę w policji był wielokrotnie nagradzany, m.in. przez obecnego przewodniczącego komisji śledczej Ryszarda Kalisza, kiedy ten był szefem MSWiA. Zaznaczył też, że przeszedł pełną procedurę kwalifikacyjną do ABW, która trwała pół roku, a w policji i Agencji odbył liczne szkolenia.

Danuta Pietraszewska (PO) pytała z kolei świadka, za jakie osiągnięcia jego służba przygotowawcza została skrócona do pół roku, skoro zwykle trwa trzy lata. "Przeszedłem wszystkie stopnie od szeregowego do podporucznika, mam nadzieję, że to nie koniec i ta komisja nie zniszczy mojej kariery; szef wiedział co robi, tak ocenił i jego trzeba pytać" - odpowiedział Stróżny.

"Te pytania mają zdezawuować świadka jako osobę niekompetentną, bo zeznania świadka złożone w postępowaniach w prokuraturze nie spełniają oczekiwań niektórych członków komisji" - komentował Wojciech Szarama (PiS) i dodawał, że wątek ten nie ma związku z przedmiotem prac komisji. Kalisz odpowiedział, że profesjonalizm ABW i prokuratury w omawianym okresie jest przedmiotem badania komisji.

Tołwiński pracę w ABW rozpoczął w grudniu 2006 r., wcześniej był prokuratorem. Odpowiadając na pytanie Pietraszewskiej powiedział, że w momencie objęcia funkcji dyrektora departamentu miał stopień szeregowego.

"Muszę rozczarować komisję, moja służba przygotowawcza trwała trzy lata i kończy się w grudniu" - zeznał.

Wcześniej komisja poruszyła też wątek wydarzeń w domu Blidów po jej tragicznej śmierci. Stróżny przyznał, że w dniu samobójstwa Blidy - 25 kwietnia 2007 r. - był na Śląsku, jednak jego obecność była tam przypadkowa. Jak wyjaśniał komisji, w końcu kwietnia był na Śląsku w domu w związku z urodzinami córki. Zeznał, że w dniu śmierci Blidy miał rano wracać pociągiem do Warszawy razem z Ocieczkiem, który do Katowic przyjechał - jak mówił Stróżny - w związku z pogrzebem znajomego.

"Gdy rano jechałem na pociąg otrzymałem telefon od Ocieczka, że mam pilnie przyjechać do katowickiej delegatury" - mówił Stróżny. Świadek zeznał, że pod delegaturą dowiedział się o śmierci Blidy, a potem razem z Ocieczkiem pojechał na miejsce tragedii. Na posesji Blidów świadek był około dwóch godzin - jak powiedział "asystował" Ocieczkowi, który zbierał informacje na temat zdarzenia od obecnych na miejscu funkcjonariuszy. Stróżny był w domu byłej posłanki, ale - jak zeznał - nie wchodził do łazienki, gdzie zginęła Blida.

"W domu Blidów było wtedy kilkanaście osób (...) chaosu na miejscu tragedii nie widziałem" - zaznaczył Stróżny.

Po przesłuchaniach komisja wezwała kolejnego świadka - byłego dyrektora gabinetu szefa ABW za czasów kierowania Agencją przez Witolda Marczuka. Następne posiedzenie - najprawdopodobniej ostatnie w 2009 r. - zaplanowano wstępnie na 17 grudnia. Z kolei pierwszym świadkiem w nowym roku ma być były szef MSWiA Janusz Kaczmarek. (PAP)

mja/ bno/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)