Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

B. komendant żandarmerii za zamkniętymi drzwiami o meldunku Macierewicza ws. Nangar Khel

0
Podziel się:

Ponad godzinę zeznawał we wtorek za
zamkniętymi drzwiami były komendant żandarmerii wojskowej gen. Jan
Żukowski, relacjonując sprawy dotyczące akcji polskich żołnierzy w
rejonie wioski Nangar Khel.

Ponad godzinę zeznawał we wtorek za zamkniętymi drzwiami były komendant żandarmerii wojskowej gen. Jan Żukowski, relacjonując sprawy dotyczące akcji polskich żołnierzy w rejonie wioski Nangar Khel.

Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie wyłączył jawność, gdyż świadek chciał omówić zawartość tajnego meldunku Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Jego autorem był jej ówczesny szef Antoni Macierewicz.

Zanim to nastąpiło, w spontanicznie złożonych zeznaniach Żukowski powiedział, że pierwszy "ogólny" meldunek ws. Nangar Khel, jaki otrzymał, zawierał tezę, że był to nieszczęśliwy wypadek.

"Nie przywiązywałem do tego zajścia wagi, bo takie sytuacje zdarzają się w wojsku" - ocenił.

Jak dodał, sugestia o możliwości celowego działania żołnierzy w rejonie Nangar Khel pojawiła się dopiero w meldunku przygotowanym przez SKW.

Z ujawnionych we wtorek zeznań Żukowskiego jeszcze ze śledztwa wynika, że meldunek Macierewicza zawierał m.in. fragmenty przesłuchań żołnierzy oraz informacje o agentach.

Według obrońców żołnierzy, to kontrwywiad "ukierunkował" śledztwo ws. ostrzału wioski.

Macierewicz odpiera te zarzuty. Twierdzi, że tezy, by raport kontrwywiadu w sprawie ostrzału był efektem konfliktu między żołnierzami a oficerami służb, są - jak mówił w maju ub. r. - "całkowicie nieprawdziwe".

Pod koniec kwietnia Dowódca Operacyjny Sił Zbrojnych gen. Bronisław Kwiatkowski, odpowiadający za misje zagraniczne, zeznał na procesie, że w czasie pierwszej zmiany PKW w Afganistanie nie dochodziły do niego sygnały o kłopotach i konfliktach dotyczących działania służb. Przyznał, że pod koniec jej trwania dowiedział się o dwóch takich przypadkach.

Pierwszy to meldunek dowódcy kontyngentu gen. Marka Tomaszyckiego ws. oficera służb, który zarekwirował komputer, który miał zawierać na niezabezpieczonym dysku tajne informacje. Drugi dotyczył oficera, który odwołał się od negatywnej oceny, jaką wystawił mu gen. Tomaszycki. "Głównie chodziło o to, że służby zamiast przekazywać informacje najpierw dowódcy kontyngentu, przekazywały je swoim przełożonym do kraju" - podał.

Dowódca żołnierzy z bazy Wazi Khwa, zasiadający na ławie oskarżonych kpt. Olgierd C. mówił podczas jednej z rozpraw w lutym, że negatywnie oceniał działania oficerów Służby Kontrwywiadu Wojskowego w Afganistanie.

"Od długiego czasu (przed ostrzałem wioski - PAP) nie uczestniczyli oni w przedsięwzięciach realizowanych przez zespół. Bazowaliśmy na własnym rozpoznaniu" - relacjonował.

Wskutek ostrzału w sierpniu 2007 r. z rąk polskich żołnierzy w okolicy wioski Nangar Khel w Afganistanie zginęło kilkoro cywili, w tym kobiety i dzieci.

Początkowo żołnierze twierdzili, że do ostrzału doszło w następstwie wymiany ognia z bojownikami. Potem przyznali, że była to wersja wymyślona w obawie przed konsekwencjami.

Na ławie oskarżonych zasiada siedmiu żołnierzy: oprócz kpt. Olgierda C., także ppor. Łukasz Bywalec "Bolec", chor. Andrzej Osiecki "Osa", plut. Tomasz Borysiewicz "Borys" i trzech starszych szeregowych Damian Ligocki "Ligo", Jacek Janik "Dżej Dżej" i Robert Boksa "Bokser".

Sześciu jest oskarżonych o zabójstwo ludności cywilnej, za co grozi kara dożywotniego więzienia; siódmego oskarżono o ostrzelanie niebronionego obiektu, za co grozi od 5 do 15 lat pozbawienia wolności i - w wyjątkowych przypadkach - kara 25 lat więzienia. (PAP)

ktl/ bno/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)