Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

B. naczelnik z MSW: z MO nie zwalniano za praktyki religijne

0
Podziel się:

Były naczelnik działu kadr MSW z lat 80.
twierdzi, że z MO nie zwalniano za udział w praktykach
religijnych, lecz np. za "zatajenie faktu ślubu z kobietą, która
miała w rodzinie przestępców lub krewnych na Zachodzie".

Były naczelnik działu kadr MSW z lat 80. twierdzi, że z MO nie zwalniano za udział w praktykach religijnych, lecz np. za "zatajenie faktu ślubu z kobietą, która miała w rodzinie przestępców lub krewnych na Zachodzie".

Tadeusz B. był we wtorek świadkiem, w drugim dniu procesu gen. Czesława Kiszczaka, b. szefa MSW oskarżonego o zwolnienie w 1985 r. ze służby milicjanta za zawarcie ślubu kościelnego. 82-letniemu Kiszczakowi grozi do 3 lat więzienia za przekroczenie uprawnień i dyskryminację wyznaniową. Nawet w świetle prawa PRL dyskryminacja taka była przestępstwem.

IPN zarzuca Kiszczakowi zbrodnię komunistyczną i zwolnienie z przyczyn wyznaniowych Tadeusza M., sierżanta milicji drogowej w Tucholi, wyrzuconego za zawarcie ślubu kościelnego oraz za to, że w rodzinie żony było trzech księży, w tym jeden mieszkający we Francji. Formalnym powodem zwolnienia był "ważny interes służby".

Tadeusz B. oświadczył we wtorek przed Sądem Okręgowym w Warszawie, że "sprawę M. załatwiono zgodnie z ówczesnym prawem". Według świadka, zwolniono go za to, że - mimo obowiązku - nie powiadomił przełożonych o fakcie ślubu i o rodzinie żony. "Istniała obawa, że może on ujawnić tajemnicę państwową lub służbową ludziom obcym ideowo" - wyjaśnił świadek.

"A gdyby poinformował o ślubie, nie zostałby zwolniony?" - dociekał sąd. "Wtedy przełożeni by ocenili i zdecydowali" - padła odpowiedź. "A były zwolnienia za udział w praktykach religijnych?" - dopytywał dalej sąd. "Jako powód bezpośredni, nie przypominam sobie; ja byłem tolerancyjny i nie interesowało mnie, kto w co wierzy" - odparł B.

Inny świadek, Ryszard R. z dawnej komendy MO w Bydgoszczy, zeznał we wtorek, że MSW w latach 80. miało strategię, aby "wyprowadzać poza resort" funkcjonariuszy mających w rodzinie osoby przebywające stale na Zachodzie. "Resort był penetrowany przez obce służby" - dodał. Podkreślił, że nie było wykładni, co oznacza przepis o zwolnieniu dla "ważnego interesu służby". "Decydowała logika przełożonych" - oświadczył świadek.

Proces Kiszczaka zaczął się w poniedziałek mimo nieobecności podsądnego, którą uznano za nieusprawiedliwioną. Nie stawił się on także we wtorek.

W śledztwie Kiszczak nie przyznał się do zarzutu. Mówił, że rozkaz o zwolnieniu mógł podpisać szef kadr resortu. Podkreślał, że na wyciągu z dokumentów z lat 90. nie ma jego podpisu. "Wskazane byłoby, by IPN odnalazł oryginał rozkazu z moim podpisem" - dodawał. Prok. Bartosz Tymosiewicz nie ujawnia mediom, czy taki dokument jest w aktach sprawy. "Oskarżono tego, kto wydał rozkaz" - powiedział jedynie.

Kiszczak jest w innym procesie - który jeszcze się nie zaczął - oskarżony o wyrzucenie w 1985 r. ze służby milicjanta Romualda K. z Koszalina za to, że posłał córkę do pierwszej komunii.

Od 1994 r. Kiszczak ma proces za wydanie szyfrogramu, mającego być podstawą działań milicji w kopalni "Wujek" w 1981 r., gdzie zabito 9 górników (grozi za to do 10 lat więzienia). W lipcu tego roku warszawski sąd umorzył sprawę z powodu przedawnienia. Prokuratura ma apelować. (PAP)

sta/ bno/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)