Według byłego ministra zdrowia Marka Balickiego, rząd "niewłaściwie ustala priorytety" podziału pieniędzy; w jego ocenie w budżecie są środki na podwyżki dla protestujących lekarzy.
"Rząd decyduje na co przeznacza środki. Ja uważam, że rząd niewłaściwie ustala priorytety w sytuacji, w jakiej jest gospodarka dzisiaj" - powiedział we wtorek PAP Balicki. "Dzisiaj jest wzrost gospodarczy i korzystanie z tego wzrostu jest nierównomierne, a jednocześnie wiemy, że ten rząd nie prowadzi takich działań, by finanse publiczne były bezpieczne, kiedy ta fala wzrostu gospodarczego trochę opadnie" - powiedział.
Były minister zdrowia wziął udział w debacie na temat ochrony zdrowia w Białymstoku, promował też jednego z kandydatów lewicy w zaplanowanych na 20 maja w Podlaskiem przedterminowych wyborach do sejmiku województwa.
Według Balickiego, aby poprawić sytuację w środowisku medycznym nie wystarczy dać pieniądze lekarzom na - według niego - słusznie im się należące podwyżki; chodzi też o inne działania, które jak dotąd - jego zdaniem - rząd zatrzymał.
Balicki wymienił tu takie zagadnienia jak: nowe formy działalności szpitali (jako spółki użyteczności publicznej) oraz zrównanie praw placówek publicznych i niepublicznych, tak by publiczne po przekroczeniu limitów wykonań mogły nadal przyjmować tych pacjentów, którzy za usługi chcą sami zapłacić.
"Jeśli dla rządu ochrony zdrowia nie będzie wśród tych kilku najważniejszych spraw, to za pięć lat, albo za dziesięć lat będzie pytanie, kto nas będzie leczył" - mówił Balicki i podkreślał, że to rząd ustala priorytety i określa na co idą pieniądze. Na podwyżki potrzeba kilka miliardów złotych.
Według niego niskie zarobki w połączeniu z wytwarzaniem przez rząd "atmosfery wojny psychologicznej" ze środowiskiem lekarskim w sprawach dotyczących walki z korupcją, mogą spowodować za kilka lat problemy z dostępem do lekarza.
Balicki powiedział, że w obecnej sytuacji gospodarczej płace dla lekarzy są "dalece niewystarczające", zwłaszcza w kontekście ich masowych wyjazdów do pracy za granicę. "Są już lekarze, którzy zarabiają nieźle, ci co są na kontraktach, niektórzy anestezjolodzy, ale ciągle wynagrodzenie przeciętnego lekarza jest niższe niż przeciętne wynagrodzenie w kraju" - powiedział Balicki. Dodał, że mówiąc o "przeciętnym" lekarzu ma na myśli lekarza z drugim stopniem specjalizacji. (PAP)
kow/ rof/ malk/ jra/