Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Bartoszewski o ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego

0
Podziel się:

We wspólnocie 27 państw trzeba
odpowiedzialnie odnosić się do "zaburzeń w stosunkach rodzinnych" -
tak sekretarz stanu w Kancelarii Premiera prof. Władysław
Bartoszewski odniósł się do wypowiedzi prezydenta Lecha
Kaczyńskiego dla wtorkowego "Dziennika".

We wspólnocie 27 państw trzeba odpowiedzialnie odnosić się do "zaburzeń w stosunkach rodzinnych" - tak sekretarz stanu w Kancelarii Premiera prof. Władysław Bartoszewski odniósł się do wypowiedzi prezydenta Lecha Kaczyńskiego dla wtorkowego "Dziennika".

W wywiadzie dla "Dziennika" Lech Kaczyński uznał podpisanie Traktatu Lizbońskiego w tej chwili za bezprzedmiotowe.

Bartoszewski pytany o tę sprawę zastrzegł, że nie wypowiada się na temat osoby, ani działań prezydenta.

Dopytywany, jaki - jego zdaniem - sygnał Polska wysyła do UE nie ratyfikując Traktatu, czy jest jej "hamulcowym", Bartoszewski powiedział, że jako obywatel jest zdania, iż "jeżeli jest się we wspólnocie 27 państw to trzeba bardzo odpowiedzialnie odnosić się do ewentualnych zaburzeń, jakie mogą występować w stosunkach rodzinnych, bliższych i dalszych".

Już po konferencji, na pytanie czy dobrze byłoby gdyby Polska podpisała Traktat Lizboński Bartoszewski odpowiedział, że "nie byłoby źle".

"Czy będzie jakiś kłopot z tego powodu, że Polska jeszcze tego Traktatu nie podpisała lub podpisała nie do końca? Są różne wypowiedzi i nie trzeba się tym przejmować. Za 20 lat nikt nie będzie wiedział o co chodziło i trzeba podejść do tego spokojnie". Dodał, że "w tej chwili jesteśmy członkami Unii i będziemy się kierować tym, co władze Unii Europejskiej zdecydują" - powiedział Bartoszewski.

Podkreślił też, że skutek prawny nieratyfikowania Traktatu Lizbońskiego jest taki, że będzie obowiązywać Nicea, która, jak ocenił, "nie jest dla nas niekorzystna".

Bartoszewski odniósł się też do niedawnej wizyty szefowej Kancelarii Prezydent Anny Fotygi w Waszyngtonie. "Pani minister Fotyga albo działała samodzielnie, a to byłby amok, a jeżeli działała na polecenie, to ja się nie wypowiadam, bo to musiałoby być polecenie osoby, o której się nie wypowiadam" - powiedział.

Opowiedział też anegdotę o osobie, która chce sprzedać "w takim sobie stanie chałupę" i negocjuje z potencjalnym nabywcą. Kiedy są już blisko uzgodnienia sumy, która ich obu satysfakcjonuje - opowiadał - włącza się żona sprzedającego, jedzie z wizytą do kupujących i mówi im, że gdyby to od niej zależało, to "wszystko byłoby inaczej". "Przecież interes upada. To wie każdy, kto chce sprzedać chałupę. Ale niekoniecznie ci co sprzedają chałupę są politykami" - powiedział profesor.

Dziennikarze pytali też Bartoszewskiego, czy w sporze dyplomatycznym i kompetencyjnym między kancelariami prezydenta i premiera widzi winę tylko po stronie Fotygi. Profesor odparł, że na tematy kompetencyjne wypowiadać się nie chce, ale jako "zwykły praktyczny" człowiek wie, że, w świetle konstytucji, prezydent współdziała z rządem i szefem MSZ w sprawach polityki zagranicznej.

Zadeklarował też, że "w pełni aprobuje" sposób zachowania się - i wypowiadania - w sprawach polityki zagranicznej szefa rządu i szefa MSZ Radosława Sikorskiego.

Bartoszewski poinformował też, że jesienią w Warszawie odbędą się międzyrządowe konsultacje polsko-izraelskie, a w grudniu - polsko- niemieckie. Z ministrem spraw zagranicznych Czech Bartoszewski stanowisko Polski i Czech w sprawie tzw. "widocznego znaku" w Berlinie "jest i będzie identycznie". "Czesi przyjęli naszą koncepcję: róbcie jak uważacie, uważajcie jak robicie" - mówił Bartoszewski. (PAP)

laz/ joko/ la/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)