Jeden z liderów białoruskiej opozycji Alaksandr Kazulin, który w weekend - na wniosek prezydenta Łukaszenki - został zwolniony z więzienia, powiedział w środę, że jest gotów tam wrócić, jeśli dekret prezydenta o ułaskawieniu zostanie uchylony.
"Faktu mojego uwolnienia USA i Unia Europejska nie powinny traktować jako możliwości do rozpoczęcia dialogu z władzami" - powiedział Kazulin na konferencji prasowej.
Podkreślił, że domaga się "bezwarunkowego zwolnienia" jego samego, a także dwóch innych opozycjonistów: Andreja Kima i Siarhieja Parsiukiewicza, których wypuszczono z więzienia w środę, również na wniosek prezydenta - pisze niezależna agencja BiełaPAN.
Zdaniem Kazulina dopiero oczyszczenie całej trójki z zarzutów mogłoby być tym konkretnym krokiem władz białoruskich, po którym można by mówić o jakichkolwiek rozmowach.
Kazulin zaapelował do USA, UE i OBWE, by dalej zajmowały konsekwentne stanowisko wobec Białorusi. Oświadczył, że zamierza wziąć udział w wyborach prezydenckich w roku 2011, chociaż, jak powiedział, jeszcze nie wie, w jakim charakterze.
Opozycjonista podkreślił, że uważa ułaskawienie za poniżające. Podkreślił, że nie wiedział, że został ułaskawiony, bo gdyby był tego świadom, to zachowałby się inaczej; nie wyszedłby, dopóki nie wypuszczono by Kima i Parsiukiewicza, czego się domagał.
Kazulin mówi, że pierwotnie był przekonany, iż wypuszczono go z więzienia tylko na pogrzeb teścia.
Kazulin był kandydatem białoruskiej opozycji w wyborach prezydenckich w roku 2006, w których na trzecią kadencję został wybrany Alaksandr Łukaszenka. Wybory te nie zostały uznane przez Zachód. W tym samym roku Kazulina skazano na pięć i pół roku pozbawienia wolności za współorganizowanie protestów przeciwko autokratycznym rządom Łukaszenki. (PAP)