Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na

Białoruś: Poczobut dla PAP: w pierwszej kolejności odwiedzę Polskę

0
Podziel się:

Korespondent "Gazety Wyborczej" Andrzej Poczobut powiedział PAP, że po
poniedziałkowej decyzji sądu o zwolnieniu go z obowiązku odbywania kary pozbawienia wolności za
zniesławienie prezydenta Białorusi, zamierza przede wszystkim odwiedzić Polskę.

Korespondent "Gazety Wyborczej" Andrzej Poczobut powiedział PAP, że po poniedziałkowej decyzji sądu o zwolnieniu go z obowiązku odbywania kary pozbawienia wolności za zniesławienie prezydenta Białorusi, zamierza przede wszystkim odwiedzić Polskę.

Zapytany, jakie są jego plany, odparł: "Będę wyrabiał wizę. Pierwsze, co zrobię, to na pewno wybiorę się do Polski". Jak zaznaczył, bardzo chce już odwiedzić swoją redakcję, gdzie nie był dwa lata.

Poczobut został w 2011 r. skazany na trzy lata kolonii karnej w zawieszeniu na dwa lata za zniesławienie prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki w swoich artykułach prasowych.

W czerwcu ubiegłego roku dziennikarz znów został zatrzymany i zarzucono mu zniesławienie Łukaszenki w kolejnych tekstach. Choć zwolniono go z aresztu po 9 dniach w zamian za zobowiązanie, że nie będzie opuszczał miejsca zamieszkania, tę sprawę umorzono dopiero w marcu tego roku.

W poniedziałek sąd zwolnił go z obowiązku odbywania wyroku z 2011 r.

Poczobut powiedział PAP, że podczas okresu zawieszenia wyroku najtrudniejszy był dla niego zakaz opuszczania Grodna, choć uciążliwość ta i tak nie była duża w porównaniu z więzieniem, gdzie spędził w 2011 r. trzy miesiące w oczekiwaniu na wyrok.

"Byłem w więzieniu, więc wiem, jak to wygląda. Teraz najtrudniejszy był okres, kiedy została wszczęta druga sprawa karna i nie miałem prawa opuszczania Grodna. Przez 9 miesięcy byłem zobowiązany do nieopuszczania miejsca zamieszkania" - podkreślił.

Poczobut jest przekonany, że skazanie go, a potem wytoczenie mu w ubiegłym roku nowej sprawy o zniesławienie Łukaszenki miało albo skłonić go do łagodniejszego opisywania białoruskiej rzeczywistości, albo do wyjazdu za granicę. "Przy tej drugiej sprawie to było ewidentne. Kiedy po 9 dniach mnie zwolniono i oddano paszport, nie miałem wątpliwości, że chodzi o to, abym wyjechał" - mówi.

Według niego sytuacja na Białorusi zmienia się na gorsze i zawiedzie się ten, kto liczy, że w kraju tym jest możliwa pieriestrojka. "Jeśli porównać sytuację powiedzmy sprzed 2010 r., wtedy było więcej luzu, w 2005 czy 2006 jeszcze więcej, a w latach 90. w ogóle było bardzo dużo niezależnych tytułów (prasowych). Łukaszenka wybrał opcję przykręcania śruby. Na Białorusi ta śruba została przykręcona już tak mocno, że można spokojnie dwa, trzy obroty wykonać w drugą stronę i to w żaden sposób nie wpłynie na sytuację wewnątrz kraju" - ocenił dziennikarz.

Jak zaznaczył, sytuacja ta wpływa także na dziennikarstwo. "Jeśli obejrzymy dzisiaj niezależne tytuły, to widzimy, że są bardzo ostrożne. Portale najbardziej krytyczne wobec reżimu Łukaszenki mają redakcje poza granicami Białorusi" - zauważył.

Przypomniał też m.in. o objęciu przymusowym leczeniem psychiatrycznym psychiatry Ihara Pastnoua z Witebska, który zamieszczał na YouTubie nagrania, w których krytykował politykę rządu oraz system opieki zdrowotnej w Witebsku. "To świadczy o rosnącej paranoi białoruskich władz" - ocenił.

mw/ mc/ mag/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)