Działacz nieuznawanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB), współpracownik "Gazety Wyborczej" Andrzej Poczobut nie wrócił do czwartku rano z przesłuchania w KGB, gdzie zabrano go w środę wieczorem - powiadomiła jego żona Aksana.
Jak przekazała, nikt nie dzwonił do niej z KGB z wyjaśnieniami, a oba telefony komórkowe Poczobuta są wyłączone.
Działacz ZPB został zabrany w środę wieczorem po rewizji w jego mieszkaniu w Grodnie, która trwała 3,5 godziny.
Poczobut był zatrzymany w wieczór wyborczy w Mińsku po demonstracji 19 grudnia. Odbyła się sprawa sądowa, ale sąd nie wydał wyroku, a dziennikarza zwolniono. W minioną sobotę zatrzymała go milicja i zawiozła do KGB, gdzie wręczono mu ostrzeżenie o możliwości pociągnięcia go do odpowiedzialności karnej. W trakcie rozmowy w KGB Poczobuta kilkakrotnie uderzono, co opisał na swojej stronie internetowej.
W środę wieczorem w Grodnie rewizję przeprowadzono też u fotografa "Głosu znad Niemna" Alaksieja Saleja i w biurach trzech partii opozycyjnych.
Z Mińska Anna Wróbel (PAP)
awl/ mmp/ ap/ ura/