Radykalne redukcje amerykańskiego arsenału atomowego, które rozważa Biały Dom, będą ewentualnie możliwe dopiero po negocjacjach rozbrojeniowych z Rosją - wyjaśnili przedstawiciele administracji.
Agencja AP podała we wtorek wieczorem (czasu USA), że rząd amerykański rozważa redukcję arsenału jądrowego do poziomu 300-400 głowic. Byłaby to najniższa ich liczba od początków zimnej wojny pod koniec lat 40.
Wiadomość wywołała krótkotrwałą sensację i nieprzychylne komentarze w konserwatywnych mediach. Niektórzy prawicowi komentatorzy twierdzą, że administracja prezydenta Baracka Obamy nie docenia problemów obronności kraju.
W środę jednak "Washington Post" podał, powołując się na źródła rządowe, że wszelkie tego rodzaju cięcia nie są prawdopodobne do czasu wznowienia rozmów rozbrojeniowych z Rosją.
Negocjacje te zaś - jak powiedziała dyrektor wydziału kontroli zbrojeń w Departamencie Stanu Ellen Tauscher - nie nastąpią w tym roku ze względu na wybory prezydenckie w obu krajach.
Zawarty z Rosją układ START o redukcji strategicznych broni jądrowych zobowiązuje obie strony do zmniejszenia ich arsenałów do 1550 głowic. Traktat ten wszedł w życie w ubiegłym roku.
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (PAP)
tzal/ dmi/ mc/