Trzech lat więzienia zażądał we wtorek prokurator na zakończenie procesu młodego białostoczanina, oskarżonego o atak na policjanta w czasie bójki miejscowych pseudokibiców piłkarskich.
W zarzucie jest mowa o ataku z użyciem siekiery. Obrońca oskarżonego 20-latka chce uniewinnienia swego klienta. Wyrok w tej sprawie sąd ma ogłosić w najbliższy czwartek.
Do bójki doszło 18 listopada 2006 roku wieczorem, gdy grupa kibiców piłkarskiej drużyny Jagiellonii Białystok wracała z ostatniego w tamtym sezonie meczu piłkarskiego.
Według wydanego wówczas policyjnego komunikatu, około 30 mężczyzn ubranych na ciemno, uzbrojonych w noże, pałki, siekiery, zaatakowała kibiców, którzy wrócili do Białegostoku autokarem. Stało się to w momencie, gdy kilkunastu z nich wysiadło przy wjeździe do miasta i na piechotę szło do domów.
Bójkę zauważył pełniący w pobliżu służbę patrol policji. Na widok funkcjonariuszy obie grupy zaczęły uciekać. Jeden z napastników zaatakował siekierą policjanta. Został obezwładniony, funkcjonariuszowi nic się nie stało.
Potem policja została zawiadomiona przez kobietę o pobiciu jej syna - jak się okazało - w tym właśnie zajściu. Poszkodowany miał rany cięte na plecach, ranę kłutą uda oraz ranę od - prawdopodobnie - uderzenia siekierą w nogę. Trafił do szpitala, po opatrzeniu ran wrócił do domu.
Po zdarzeniu policja zatrzymała w sumie siedem osób, ale sześciu nie postawiono żadnych zarzutów, bo nie udało się udowodnić ich udziału w bójce.
Obrońca oskarżonego chłopaka (nie przyznaje się on do ataku siekierą na mundurowych) mówił we wtorek przed sądem m.in., że jego klient nie wiedział, iż ma do czynienia z policjantami, bo mu tego nie powiedzieli.
Postawił też tezę, że chłopak został uderzony pałką w głowę, co było złamaniem regulaminu, dlatego policjanci zeznają, że 20-latek biegł w ich kierunku z podniesioną siekierą.
Mówił też, że co prawda jego klient miał ze sobą siekierę, ale jak zobaczył, co się dzieje, postanowił nie brać udziału w bójce. (PAP)
rof/ pz/ gma/