# władze skorygowały dane o liczbie ofiar #
26.10. Rangun (PAP/AP, AFP) - 64 osoby - a nie 112, jak podawano wcześniej - zginęły w walkach, które wybuchły w niedzielę w Birmie między buddystami z grupy Arakanów a muzułmanami z grupy etnicznej Rohingya - podały w piątek źródła rządowe, przyznając się do pomyłki w ocenie liczby ofiar.
"Doszło do pomyłki w obliczeniach - powiedział Win Myaing, rzecznik władz stanu Arakan na zachodnim wybrzeżu Birmy. - Bilans ofiar śmiertelnych to 34 mężczyzn i 30 kobiet".
Rzecznik powiedział również, że 72 osoby zostały ranne, w tym dziesięcioro dzieci.
Podczas zamieszek spalono blisko 2 tys. domów i osiem świątyń.
Birmańskie władze wezwały tymczasem do zaprzestania walk, ostrzegając, że zamieszki zaszkodzą reputacji kraju, dążącego do umocnienia systemu demokratycznego. "Międzynarodowa opinia publiczna obserwuje uważnie demokratyczną transformację w naszym kraju, dlatego niepokoje mogą wpłynąć niekorzystnie na nasz prestiż" - głosi oświadczenie wydane przez kancelarię prezydenta Birmy Theina Seina.
Birmański parlament zaapelował o wzmocnienie sił bezpieczeństwa.
W stanie Arakan kilka miesięcy temu zaognił się konflikt między buddystami z grupy Arakanów a muzułmanami z grupy etnicznej Rohingya, których uważa się często za nielegalnych imigrantów z Bangladeszu, a którzy są bezpaństwową mniejszością etniczną pozbawioną przez władze praw. Chociaż wielu muzułmanów mieszka od pokoleń w tym regionie, to buddyści uważają ich nadal za intruzów, którzy przybyli z Bangladeszu, by ukraść "świętą ziemię" - pisze AP. Według ONZ Rohingya należą do najbardziej prześladowanych na świecie mniejszości.
O "natychmiastowe zaprzestanie" walk w Arakanie zaapelował w czwartek amerykański Departament Stanu. Rzeczniczka Victoria Nuland wezwała obie strony, by "dały dowód wstrzemięźliwości". Zaniepokojenie wyraziła też ONZ.
W czerwcu w wyniku analogicznych aktów przemocy zginęło, według różnych szacunków, od 90 do 200 ludzi; zniszczono wówczas ponad 3 tys. domów. Walki rozgorzały wtedy po zgwałceniu i zamordowaniu buddystki przez trzech muzułmanów. Kilka dni później w odwecie dokonano samosądu na 10 muzułmanach.
W wyniku tej pierwszej fali przemocy z domów uciekł co najmniej 75 tys. ludzi, w przeważającej części Rohingya. Tysiące Rohingya napłynęły do obozów wokół stanowej stolicy Sittwe. Obozy są przepełnione, brakuje w nich żywności.
Od czerwca w niektórych regionach obowiązuje godzina policyjna w związku z aktami przemocy. Wrogość utrzymuje się, ponieważ rząd nie zdołał wypracować trwałego rozwiązania, innego niż segregacja obu społeczności w niektórych miejscach.
ONZ szacuje liczbę Rohingya w Birmie na 800 tysięcy; birmańskie władze nie uważają ich jednak za jedną ze 135 grup etnicznych i - podobnie jak sąsiedni Bangladesz - odmawiają im obywatelstwa. (PAP)
klm/ mc/
12506283 12506489 1250325 arch.